Program opieki domowej – uruchomiony przez Urząd Miasta we Wrocławiu – to pomoc dla pacjentów nieuleczalnie i przewlekle chorych oraz ich opiekunów. Jego głównym elementem jest edukacja dotycząca kwestii pielęgnacji, rehabilitacji, diety oraz niwelowania skutków zmęczenia fizycznego i psychicznego. W efekcie ma ograniczyć czas spędzony w szpitalu przez chorego. To szczególnie istotne w trakcie pandemii i zwiększonego ryzyka zakażenia koronawirusem, który dla osób przewlekle chorych jest szczególnie groźny.
Program pomocy w opiece domowej „Wsparcie osób przewlekle i nieuleczalnie chorych oraz ich rodzin w procesie opieki domowej poprzez działania edukacyjno-profilaktyczne” jest skierowany do mieszkańców Wrocławia. Udział w nim jest bezpłatny, a finansowanie zapewnia urząd miasta.
– Głównym elementem tego programu jest edukacja pacjentów i ich opiekunów, aby mogli bezpiecznie sprawować opiekę nad chorym w domu. Kwalifikacja chorego do programu odbywa się z udziałem pielęgniarki, która podczas pierwszego spotkania przeprowadza wywiad i analizuje dokumentację medyczną – wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Artur Walkowicz, dyrektor Centrum Medycznego Hospital Service Company, spółki należącej do grupy Impel.
Wsparcie dla chorych i opiekunów obejmuje cykliczne spotkania z pielęgniarką, fizjoterapeutą, psychologiem oraz dietetykiem. W sumie jest ich 10. Podczas odwiedzin specjaliści uczą, jak zadbać o codzienną higienę chorego, zmieniać im opatrunki, zwiększać sprawność ruchową, jakie posiłki przygotowywać, żeby poprawiać samopoczucie pacjenta i nie pogarszać jego stanu zdrowia, oraz jak niwelować skutki zmęczenia fizycznego i psychicznego u opiekunów.
– Program ruszył 16 lipca i cieszy się ogromnym zainteresowaniem – informuje dyrektor Centrum Medycznego Hospital Service Company. – Do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie na bieżąco odwiedzać tych pacjentów, którzy zostali zakwalifikowani do projektu. Program będzie realizowany do końca tego roku, więc myślę, że zdążymy udzielić pomocy każdemu.
Jak podkreśla, największą zaletą programu jest indywidualne traktowanie każdego pacjenta i wsparcie dopasowane do jego potrzeb zdrowotnych oraz sytuacji związanej z pandemią koronawirusa. Jest on adresowany zarówno do tych osób, które zmagają się z chorobą od lat, jak i do tych, które właśnie dowiedziały się o problemach zdrowotnych i stanęły w obliczu nowego wyzwania, jakim jest opieka nad nieuleczalnie chorym. Pobyt w szpitalu i opieka w domu nad osobą przewlekle chorą stały się trudniejsze w czasie pandemii koronawirusa.
– Często największym problemem osób przewlekle chorych, które przebywają w szpitalu, jest brak kontaktu z rodziną z uwagi na zakaz odwiedzin. Pomoc w uruchomieniu opieki domowej może być w tym przypadku lepszym rozwiązaniem – uściśla Artur Walkowicz.
Koronawirus stał się także sporym utrudnieniem w realizacji programu, ale zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia oraz Głównego Inspektora Sanitarnego nie ma przeciwwskazań, żeby spotykać się z pacjentami w domu.
– Nasz personel ma zapewnione wszelkie środki ochrony osobistej: maseczki, przyłbice, rękawice, jednorazowe fartuchy. Pacjenci oraz opiekunowie są informowani przed każdą wizytą o konieczności używania maski, rękawiczek oraz środków do dezynfekcji. Każda wizyta domowa jest poprzedzona wywiadem telefonicznym, w którym pytamy domowników, zgodnie z zaleceniami Głównego Inspektoratu Sanitarnego, o objawy koronawirusa, kontakt z chorym oraz pobyt za granicą – zaznacza dyrektor Centrum Medycznego Hospital Service Company.
Program będzie realizowany nawet w sytuacji kolejnego ewentualnego lockdownu, ale w formie zdalnej. Będą to zajęcia telefoniczne lub prowadzone poprzez komunikatory internetowe typu Skype lub Teams, a nawet z wykorzystaniem telewizji szkoleniowej.
– Jeśli ryzyko zarażenia koronawirusem podczas bezpośrednich spotkań byłoby zbyt duże dla pacjentów, wtedy uruchomimy narzędzia, które pozwolą realizować program w sposób zdalny. Nie jesteśmy w stanie określić, kiedy pandemia się skończy, i właśnie z tego powodu wskazane jest, aby wizyty w szpitalu lub u specjalistów były ograniczone do absolutnie niezbędnego minimum – podsumowuje Artur Walkowicz.
Źródło: Newseria