Instytut Staszica to niezależny think-tank, zajmujący się kwestiami społecznymi w kontekście zrównoważonego rozwoju. Poniżej przedstawiamy stanowisko Instytutu Staszica w związku z aktualną dyskusją na temat zakupu przez państwo zbiorów muzealnych i bibliotecznych od Fundacji XX. Czartoryskich.
Sprawa zakupu przez państwo polskie od prywatnej fundacji zbiorów Czartoryskich stała się tematem stricte politycznym, choć być nim nie powinna. W dyskusji na temat tej transakcji pojawia się dużo przeinaczeń, a samą dyskusję, którą winni prowadzić przede wszystkim eksperci, prowadzą politycy. Zespół Instytutu Staszica przeanalizował i uporządkował fakty.
Wnioski: transakcja była najlepszym rozwiązaniem, jeśli chodzi o możliwość zabezpieczenia zbiorów, a uiszczona kwota stanowiła niewielki procent ich wartości. Dodatkowo głosy, że państwo, zamiast kupować kolekcję, powinno ją zawłaszczyć, szkodzą wiarygodności Polski na świecie.
Tylko zakup przez państwo dawał gwarancję zabezpieczenia zbiorów
Kolekcja Czartoryskich to nie tylko słynny obraz Leonarda da Vinci, lecz również ponad 86 tysięcy innych dzieł sztuki i eksponatów oraz ogromna, niezwykle cenna biblioteka, obfitująca w rzadkie druki i rękopisy. Ocena jej wartości nie może więc ograniczać się tylko do kryteriów komercyjnych, lecz musi uwzględniać znaczenie zbiorów dla polskiej kultury i nauki. W chwili obecnej, po zakupie zbiorów Czartoryskich przez państwo, w naszym kraju nie ma równie cennej prywatnej kolekcji.
Niezależnie, jakie szacunki przyjąć, to kwota 100 mln euro stanowi niewielki ułamek rzeczywistej wartości zbiorów (oficjalnie mowa jest o 3-5% ceny rynkowej). Przy szacowaniu trzeba pamiętać, że usystematyzowana kolekcja ma zupełnie inną wartość, niż gdyby osobno wyceniać poszczególne obiekty wchodzące w jej skład. Warto zauważyć, że żaden z ekspertów nie zakwestionował faktu, iż kolekcję kupiono za ułamek jej faktycznej wartości.
Muzealnicy od lat alarmowali, że brakuje środków na zabezpieczenie zbiorów pozostających w rękach prywatnej fundacji. Dopóki kolekcja pozostawała prywatną własnością, państwo nie mogło przejąć na siebie pełnych kosztów jej utrzymania. Argument, że zbiory tak czy inaczej musiałyby być utrzymywane i udostępniane na koszt prywatnego właściciela, jest bezpodstawny. Stwierdzenie, powtarzane przez niektórych polityków, że Czartoryscy „ofiarowali zbiory narodowi” również nie ma żadnych podstaw faktycznych bądź prawnych. Nawet w okresie II Rzeczypospolitej właściciele nie przekazali kolekcji państwu – rozwijali i utrzymywali ją własnym sumptem, dzięki dochodom z ordynacji.
Jedynym sposobem przejęcia przez państwo polskie zbiorów – poza umową kupna sprzedaży – było zastosowanie w nieokreślonej przyszłości art. 50 Ustawy z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami. Przewiduje on, w przypadku stałego zagrożenia dla zbiorów, polegającego m.in. na groźbie uszkodzenia lub nielegalnego wywiezienia za granicę, przejęcie ich przez państwo za odszkodowaniem w wysokości wartości rynkowej. Takie rozwiązanie kosztowałoby budżet państwa miliardy złotych.
Państwo nie miało prawnych narzędzi, by wymusić na prywatnym właścicielu utrzymywanie zbiorów, nie mogło również zabronić ich sprzedaży innej osobie fizycznej bądź prawnej. Gdyby taka sprzedaż nastąpiła, nie można byłoby wykluczyć nielegalnego wywiezienia najcenniejszych obiektów. Jedynie nabycie przez państwo kolekcji dało możliwość jej pełnego zabezpieczenia i sfinansowania jej utrzymania.
Reperkusje „afery” na forum międzynarodowym
Politycy mówiący o rzekomej aferze, jaką było legalne odkupienie przez państwo zbiorów od prywatnego właściciela, nie biorą pod uwagę, jakim echem ich argumenty odbijają się na świecie. Argumentacja krytyków transakcji sprowadza się, mówiąc najprościej, do następującego rozumowania: państwo nie musiało kupować zbiorów, bo mogło zablokować prywatnemu właścicielowi możliwość swobodnego nimi dysponowania.
Polska jest w ogniu krytyki m.in. za wciąż niezałatwioną sprawę reprywatyzacji. Państwu polskiemu zarzuca się, iż nie szanuje ono prywatnej własności – takie argumenty padają m.in. ze strony wpływowych środowisk w USA, kraju, gdzie poszanowanie własności jest uznawane za jeden z fundamentów demokracji. Jeżeli politycy ugrupowań reprezentowanych w parlamencie publicznie ganią rząd za to, że kolekcję kupił, a nie bezprawnie zawłaszczył, to dostarczają paliwa dla antypolskiej narracji. Ich słowa są bowiem bezpośrednią sugestią, że nasze władze nie muszą się stosować do reguł państwa prawa. Deklaracje takie są szczególnie szkodliwe w momencie przyjęcia przez Kongres osławionej „ustawy 447” (JUST Act).
Zabezpieczenie zbiorów – sprawa narodowa, nie polityczna
Polska jest krajem, który w obu wojnach światowych stracił bardzo dużo zabytków i dzieł sztuki. Pierwsza wojna światowa oraz bolszewicki terror na Kresach przyniosły zagładę licznym pałacom i dworom, a także zgromadzonym w nim zbiorom. Druga wojna spustoszyła zbiory publiczne, lecz również bogate prywatne kolekcje, udostępniane publicznie. Dość wspomnieć, że z wielkich zbiorów rodowych, które istniały w Polsce przed 1939 rokiem, ocalały tylko zbiory Czartoryskich. Porównywalne kolekcje, biblioteka i zbiory muzealne Krasińskich w Warszawie oraz warszawska Biblioteka Ordynacji Zamoyskich uległy zagładzie. W tej sytuacji zabezpieczenie dla Polski cennych zbiorów bibliotecznych i muzealnych jawi się jako sprawa ponad podziałami politycznymi. Należy przypomnieć, że rozmowy o zakupie kolekcji toczyły się od lat i były prowadzone również w czasie, gdy rządziła koalicja PO-PSL.