Siła naszego głosu

Badania opinii publicznej pokazują, że tylko kilkanaście procent respondentów w przypadku agresji na Polskę gotowych jest walczyć z napastnikiem, a około trzydziestu procent – wspierać walkę w innej formie. Reszta, czyli ponad połowa, zamierza albo wyjechać za granicę, albo zaszyć się w bezpiecznych rejonach i czekać na koniec konfliktu, albo udawać, że nic się nie dzieje i żyć jak dotąd. Zaskoczenie? Bynajmniej. To także w znacznej mierze efekt sposobu prowadzenia polityki w Polsce: nie tyle ostrego sporu między partiami, co włączenia każdej dziedziny, łącznie z bezpieczeństwem i obronnością, w obszar politycznych konfliktów. I to w czasach, które wymagają powściągliwości i zgody – podkreśla  Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.

Wotum nieufności dla klasy politycznej

Co prawda politycy oficjalnie mówią, że obronność to obszar wyłączony z bieżącego sporu, ale w rzeczywistości jest na odwrót. Ten obszar traktowany jest od dłuższego czasu jako pole do zdobywania politycznych punktów i do dyskredytowania politycznych adwersarzy. Nie tak dawno byliśmy świadkami wyśmiewania budowy zapory na naszej wschodniej granicy, teraz za to mamy do czynienia z próbami bagatelizowania i kwestionowania potrzeby zapowiedzianej przez premiera Tarczy Wschód. Wszystko to w sytuacji stale zaostrzającej się sytuacji w naszym regionie. Ja, jako zdystansowany obserwator naszej polityki, pogubiłem się również już w tym, kto jest agentem wpływu Moskwy i Mińska, a kto Berlina. Obrzucaniu się błotem nie ma końca. Ku uciesze Rosji i jej popleczników.

Dlatego, wracając do tematu poruszonego na wstępie: nie jestem zaskoczony deklaracjami Polaków. I nie interpretuję ich jako brak identyfikacji z Ojczyzną, a raczej jako wyraźne wotum nieufności do całej polskiej klasy politycznej. Polacy nie wierzą, że ci, którzy trzymają w ręce ster rządów – niezależnie, jaka opcja aktualnie rządzi – potrafią skutecznie zarządzić gigantycznym kryzysem, jakim jest wojna. Nie wierzą, że nawet w tak ekstremalnej sytuacji porzucą swoje gry i spory, że, cytując Broniewskiego „rachunki krzywd” odłożą na czasy pokoju. A to, iż spory odsetek zamierza żyć jak dawniej oznacza, że po prostu są zdystansowani wobec spraw publicznych.

Kto jest winny?

Wyniki ostatnich badań powinny być alarmem dla naszych polityków. Czy są? Jak widzę, zaczyna się szukanie winnych wszędzie, poza swoim gronem. A to dlatego, że rozpasany konsumpcjonizm, a to, że Unia Europejska i liberalizm, a to że klęska polityki historycznej, lansowanej przez poprzednią ekipę… Słowem, wszyscy są winni, tylko nie politycy. Oni są z siebie zadowoleni.

A przecież nie jest tak, że w parlamencie czy w ministerstwach zasiadają jedynie nienawistnicy albo karierowicze. Jest wielu ludzi mądrych, pełnych zapału, od lat aktywnie budujących sukces Marki Polska. Wspierających rozwój Polski i społeczeństwo obywatelskie. Jak więc się dzieje, że ich głos nie przebija się przez krzyki tych, którzy politykę widzą nie jako pracę na rzecz wspólnego pożytku, ale jako wieczną awanturę?

Trzeba wierzyć w możliwość zmiany

Premier zaapelował niedawno: jeśli nie chcesz iść na wojnę, idź na wybory. Trudno się pod tym nie podpisać. Jeśli bowiem nawet utraciliśmy wiarę w polską klasę polityczną jako całość, to nie powinniśmy za żadne skarby tracić wiary w siłę naszego głosu. Bo jeśli coś może zmienić styl polskiej polityki, a w konsekwencji odbudować zaufanie obywateli do państwa, to tylko i wyłącznie nasz głos. Oddawany nie na konkretne formacje, a na konkretnych ludzi, którzy traktują swoją działalność, jako misję, służbę publiczną, a nie jako sposób na karierę. Rozejrzyjmy się: są tacy. Może rzadziej brylujący w mediach, może mniej lansujący się na Twitterze czy Tik Toku, ale skuteczni. I dający nadzieję na potrzebną zmianę.

Spróbujmy! Głosujmy!

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

Źródło: Siła naszego głosu – blog Krzysztof Przybyl (salon24.pl)