„Szkolnictwo jest idealnym środowiskiem do indoktrynacji dla władzy totalitarnej (PRL) lub etatystycznej (III RP)” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce prof. Bogusław Śliwerski, pedagog, przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN, profesor Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej oraz Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.
Katarzyna Kawlewska: Jak odbiera Pan pośpiech przy tworzeniu ogólnopolskiego podręcznika dla pierwszaków? Z czego wynika takie tempo?
Profesor Bogusław Śliwerski: Akcja z tzw. darmowym podręcznikiem była propagandowym upozorowaniem koniecznego pośpiechu władzy tylko po to, by można było przeprowadzić ją poza wszelkimi standardami cywilizowanego państwa prawa. W takim bowiem, należałoby przede wszystkim uruchomić procedurę konkursową, by do projektu podręcznika zgłosili się mistrzowie dydaktyki wczesnoszkolnej (w zakresie teorii i praktyki). Dodatkowo władzy chodziło o to, by wzmocnić na wejściu do resortu edukacji, pozytywny wizerunek nowej pani minister – Joanny Kluzik–Rostkowskiej, która nie ma żadnych kompetencji w zakresie szkolnictwa, natomiast jako polityk i była dziennikarka musiała otrzymać coś, co sprawiłoby, że lud ją zaakceptuje. Takim “prezentem” była populistyczna akcja z podręcznikiem. Tak naprawdę, prace nad podręcznikiem zostały rozpoczęte dużo wcześniej, przed jej nominacją, do czego nieopacznie przyznała się w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” jego autorka , właścicielka prywatnego wydawnictwa i sieci szkół prywatnych – Maria Lorek, współpracująca z byłą ministrą Katarzyną Hall. Jak można było inaczej wprowadzić ją na scenę bez konkursu, jak nie za pomocą socjotechnicznego triku? Tak więc po raz kolejny rząd Donalda Tuska pokazał, że nie liczy się z merytokratycznymi podstawami zmian oświatowych, z profesjonalizmem.
KK: Czy rządowy elementarz, taki sam dla wszystkich polskich szkół, nie kłóci się z prawem nauczycieli do autonomii?
BŚ: Po 25 latach wolności zostały złamane reguły polskiego ruchu “Solidarności” I fali lat 80. XX w. , kiedy to właśnie środowisko nauczycielskiej opozycji wobec totalitarnego wówczas państwa upomniało się o prawo do autonomii pracy szkół i nauczycieli, do usunięcia cenzury i “białych plam” z historii. Narzucenie ustawą obowiązku rozdawania uczniom tzw. „rządowego elementarza” ma miejsce w czterech państwach naszego kontynentu: Rosja, Ukraina, Białoruś i Węgry. W żadnym innym państwie demokratycznym władza nie pozwoliłaby sobie na zakwestionowanie suwerenności pracy pedagogicznej nauczyciela, czy zlecenie napisania pierwszej książki do alfabetyzacji osobie, która nie ma w tym zakresie ani sukcesów, ani właściwych kompetencji. Skok na budżetową kasę ma zapewne swój ukryty wymiar, który przykrywa się populistycznymi hasłami troski o rodziny i ich budżety.
Więcej: http://wpolityce.pl