Największy problem z tzw. porządkowaniem matrycy VAT bierze się z tego, że poza samym uporządkowaniem stawek rząd próbuje wykorzystać tę operację to zwiększenia przychodów do budżetu. Sztandarowym projektem jest wzrost stawek na napoje z dodatkiem soku owocowego z 5 do 23 proc. co teoretycznie miałoby skłonić Polaków do picia soków 100 procentowych. Tyle tylko, że w dużej mierze „wyrzuciłoby” z rynku soki z dodatkiem wody – mówi ISBnews.TV Dawid Piekarz z Instytutu Staszica komentując zapowiedzi powrotu prac parlamentarnych w sprawie zmian w matrycy VAT.
Instytut Staszica z niepokojem przyjmuje doniesienia o planach szybkiego uchwalenia zmian w tzw. matrycy VAT – politycy obozu rządzącego wskazywali w ostatnich dniach, że może to nastąpić jeszcze przed wakacjami. O ile sama idea uporządkowania chaotycznego systemu stawek VAT jest ze wszech miar słuszna, to kontrowersje, które wzbudził pierwotny projekt nowelizacji ustawy, wymagają poważnej dyskusji społecznej. Plany szybkiego procedowania rzekomo zmienionego projektu – co ważne, na razie nie znamy szczegółów tych zmian – taką dyskusję uniemożliwią. Chęć szybkiego wprowadzenia – budzi niepokój.
Akcyza od napojów alkoholowych
Eksperci z Instytutu Staszica uważają, że zamiast forsować kontrowersyjne zmiany, rząd powinien skupić się na obszarze, który również wymaga uporządkowania i który może dać budżetowi wielomiliardowe zyski. Chodzi mianowicie o akcyzę od napojów alkoholowych.
Na początku bieżącego roku Instytut Staszica przedstawił analizę dotyczącą wpływu planowanej ustawy o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług na sektor owocowo-warzywny. Wniosek był jednoznaczny: podniesienie stawki VAT na napoje z wysoką zawartością soku z 5% do 23% odbije się negatywnie na polskich sadownikach, polskich firmach i konsumentach.
Taka podwyżka nie spełni też jednego z celów ustawodawcy, a mianowicie zwiększenia konsumpcji 100-procentowych soków. Finalnie może się okazać, że kilkusetmilionowe dodatkowe wpływy do budżetu pozostaną na papierze, a realne będzie tylko niemal półmiliardowe obciążenie dla konsumentów i polskich producentów.
Sprzeciw rolników
Decyzja o zaniechaniu prac parlamentarnych nad projektem, podjęta w marcu, została przyjęta z ulgą przez wiele środowisk, zwłaszcza rolników i sadowników. Niespodziewanie przedstawiciele rządu zadeklarowali powrót do prac nad projektem, zapewniając, że kontrowersyjne zapisy zostały zmienione.
Niestety, nie wiadomo, jakie to zmiany – po marcowym zawieszeniu prac nad nowelizacją przepisów o VAT nie prowadzono w tej sprawie rozmów z przedstawicielami branży i sadowników, nie mówiąc o szerszych konsultacjach. Uzasadniona jest obawa, że rząd będzie chciał w ekspresowym tempie przeforsować przepisy, które nadal będą dalekie od racjonalności i nie będą służyły polskim rolnikom, producentom i konsumentom.
Potrzebna debata publiczna
W ocenie analityków Instytutu Staszica planowane zmiany w pierwotnym projekcie powinny być przedstawione do publicznej dyskusji, a zainteresowane środowiska muszą zyskać możliwość zgłoszenia swoich uwag i przedstawienia argumentów. Taka dyskusja, pomijając fakt, że jest niezbędnym elementem procesu stanowienia prawa w demokratycznym państwie, może przynieść rozwiązania, które jednocześnie będą dobre dla polskiej gospodarki i pozwolą na wprowadzenie korzystnych dla budżetu rozwiązań.
Instytut Staszica stoi na stanowisku, że tzw. matryca VAT powinna jedynie porządkować system stawek podatkowych, a nie wprowadzać kolejne obciążenia. Szczególnie, że podwyżki podatków dotyczą polskich producentów napojów i sadowników. Równocześnie nowa matryca VAT obniża stawkę do 5% na chipsy i słone przekąski. Te produkty wytwarzane są w znaczącej części przez zagraniczne koncerny spożywcze. Zmniejszenie obciążeń dla tych podmiotów odbywa się, więc kosztem krajowych przedsiębiorców.
Zagrożenia dla gospodarki
Zyski z wzrostu obciążeń fiskalnych będą niewspółmierne do zagrożeń dla polskiej gospodarki. Jeśli rząd chce szukać poważnych i stałych wpływów, powinien skupić się na zmianie sposobu naliczania akcyzy dla wyrobów alkoholowych – konkretnie wprowadzić zasadę równego traktowanie wszystkich alkoholi.
W marcu br. podczas konferencji w Sejmie Instytut Staszica przedstawił raport na temat polityki państwa wobec alkoholu. Kluczowym postulatem, wynikającym z raportu, było równe traktowanie wszystkich rodzajów alkoholu – niezależnie, czy mamy do czynienia z piwem, winem, czy z wódką. Przestarzała ustawa o wychowaniu w trzeźwości z 1982 r. jest fundamentem systemu, w którym jedne napoje alkoholowe traktowane są jako stwarzające potencjalnie mniejsze zagrożenie społeczne, zaś inne – większe. Przy obecnym modelu konsumpcji, diametralnie innym, niż w stanie wojennym, takie podejście jest nieuzasadnione i szkodliwe.
Jednym ze skutków przyjęcia przez regulatora takiej błędnej filozofii jest preferencyjne traktowanie piwa. O ile podatek akcyzowy w przypadku wyrobów spirytusowych liczony jest proporcjonalnie od zawartości czystego alkoholu, to w przypadku piwa liczy się go od stopnia zawartości ekstraktu. W rezultacie średnia stawka akcyzy na piwo jest obecnie prawie trzykrotnie niższa, niż na wódkę. W cenie półlirowej butelki wódki ponad połowę stanowi akcyza, podczas gdy w cenie półlitrowej butelki piwa – najwyżej jedną szóstą.
Różnice widać także w liczbach bezwzględnych. Branża spirytusowa rocznie odprowadza do budżetu 7,5 mld zł podatku akcyzowego, a branża piwna – 3,5 mld zł. Chociaż niemal 58% spożywanego w Polsce alkoholu stanowi piwo, to zapewnia ono tylko 30% wpływów z akcyzy.
Te dysproporcje mogłyby się zmniejszyć po wprowadzenie jednakowo liczonego podatku akcyzowego dla wszystkich rodzajów alkoholu w zależności od zawartości czystego etanolu.
12 mld zł wpływów do budżetu ze zróżnicowania akcyzy na alkohole
W ogłoszonych niedawno wyliczeniach Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy oszacował, że dzięki zrównaniu stawek akcyzy na różne rodzaje alkoholu budżet zyskałby w latach 2020-2023 nawet 12 mld zł (skumulowany efekt wzrostu wpływów z akcyzy i VAT).
Przeprowadzenie tej zmiany przyniosłoby korzyści w kilku obszarach. Po pierwsze – dałoby budżetowi państwa pokaźny i stały wzrost wpływów. Po drugie – byłoby ogromnym krokiem do likwidacji szkodliwego społecznie podziału na „bardziej” i „mniej” potencjalnie szkodliwe napoje alkoholowe. Po trzecie zaś dałoby rządowi komfort zaniechania kontrowersyjnych i finalnie mało zyskownych dla budżetu zmian w innych ustawach podatkowych.
Oczywiście, zmiana zasad naliczania podatku akcyzowego musi być poprzedzona szerokimi konsultacjami i publiczną dyskusją. Nie trzeba dodawać, że winna być realizowana w sposób transparentny. Na pewno stanowi korzystną i rozsądną alternatywę dla forsowania nowych, ukrytych obciążeń podatkowych dla wrażliwych branż.
Instytut Staszica to niezależny think-tank, zajmujący się kwestiami społecznymi w kontekście zrównoważonego rozwoju.
Źródło: ISB News