Nowy cel klimatyczny UE na 2040 rok pod ostrzałem europosłów

Ilustr. GenAI)

Komisja Europejska chce, aby do 2040 roku Unia Europejska zredukowała emisje gazów cieplarnianych o 90 proc. w porównaniu do 1990 roku. Europosłowie z Polski krytykują propozycję, twierdząc, że jest nierealna, grozi osłabieniem europejskiej gospodarki i uderzy w przemysł – informuje agencja Newseria.

Komisja Europejska zaproponowała nowelizację unijnego prawa klimatycznego i wprowadzenie nowego celu pośredniego na 2040 rok: redukcji emisji gazów cieplarnianych netto o 90 proc. względem 1990 roku. Zdaniem Komisji, propozycja uwzględnia aktualne uwarunkowania gospodarcze i geopolityczne, a jej realizacja ma opierać się na bardziej elastycznym podejściu.

Zgodnie z danymi KE z maja 2025 roku, UE jest na dobrej drodze do osiągnięcia obecnego celu – redukcji emisji o 55 proc. do 2030 roku. Według analiz, obecny trend wskazuje na 54 proc., co Komisja uznaje za dowód skuteczności prowadzonej polityki klimatycznej. Jednak wśród europosłów nie brakuje głosów krytycznych, zwłaszcza ze strony reprezentantów Polski.

Cel zbyt ambitny, by był realny

Andrzej Halicki, europoseł z Platformy Obywatelskiej, zwraca uwagę, że nawet osiągnięcie celu na 2030 rok będzie niezwykle trudne. Jego zdaniem jest mało prawdopodobne, żeby w roku 2030 ten cel został osiągnięty – wynik może wynieść 52 lub 53 proc., a więc nieco poniżej założeń.

Halicki podkreśla, że propozycja KE idzie wbrew zapisom przyjętym wcześniej zarówno przez Parlament Europejski, jak i przez państwa członkowskie. Zwraca uwagę na potrzebę racjonalnego podejścia do polityki klimatycznej, która nie może nadmiernie obciążać obywateli i przedsiębiorstw.

– Muszą być na to odpowiednie cele, fundusze, środki. Wyśrubowany cel klimatyczny powoduje tylko napięcia społeczne, a jego realizacja jest nieosiągalna – zaznacza. Dodaje również, że transformacja energetyczna nie może skutkować wzrostem kosztów energii, ponieważ wpłynie to negatywnie na cały system gospodarczy.

PiS: Zielony Ład to trucizna

Zdecydowanie ostrzejszą krytykę słychać ze strony eurodeputowanych z Prawa i Sprawiedliwości. Jacek Ozdoba ocenia, że cel 90 proc. redukcji emisji to absurd, który doprowadzi do wypchnięcia przemysłu z Europy i osłabienia jej pozycji na arenie międzynarodowej. Jego zdaniem Europa zamiast inwestować w technologie i innowacyjność, staje się usługodawcą innych mocarstw gospodarczych.

Patryk Jaki, również z PiS, porównuje unijną politykę klimatyczną do choroby. – Zielony Ład jest jak rak, który zżera tkanki europejskie, a nie powoduje nic konkretnego. Obniża emisję w Europie, ale na świecie ona rośnie, więc nie zyskujemy nic poza zarzynaniem przemysłu – mówi.

Politycy PiS wskazują także na rosnące obciążenia administracyjne i finansowe dla przedsiębiorców. Ozdoba apeluje o obniżenie podatków, zniesienie systemów ETS i ograniczenie biurokracji, która – jego zdaniem – dławi europejski biznes.

– Każdy chce być zielony i mieć ład, ale Zielony Ład to cukierek, który w środku jest trucizną – podsumowuje.

Społeczne poparcie dla klimatycznych ambicji

Z danych opublikowanego w czerwcu Eurobarometru (Eurobarometr – międzynarodowy projekt regularnego badania opinii publicznej realizowany na zlecenie Komisji Europejskiej) wynika, że aż 85 proc. Europejczyków uważa zmianę klimatu za poważny problem. A 81 proc. popiera cel neutralności klimatycznej do 2050 roku. 75 proc. respondentów uważa, że koszty braku działania wobec zmian klimatu będą wyższe niż inwestycje w redukcję emisji.

Ostateczną decyzję w sprawie nowego celu klimatycznego podejmą jesienią państwa członkowskie oraz Parlament Europejski. Halicki zapowiada, że europosłowie z uwagą będą śledzić stanowiska rządów krajowych, zanim przystąpią do własnych analiz.

– Parlament jest bardzo sceptyczny, ale nie mieliśmy jeszcze dyskusji. Wydaje się, że ten cel będzie bardzo mocno zweryfikowany – podkreśla Andrzej Halicki.

Źródło i cała informacja: Newseria Biznes