Rabunek w domu kolekcjonera, braterska kłótnia o odnalezione pierścienie, morderstwo w imię sztuki, uczta na stole wykutym z nagrobka – to wątki z opowiadań znanych polskich pisarzy poświęconych zabytkom. Hanna Greń, Ryszard Ćwirlej, Bartosz Szczygielski i Marcin Wroński stworzyli emocjonujące historie w ramach kampanii Narodowego Instytutu Dziedzictwa „Zabytki to Twoje dziedzictwo. Nie pozwól niszczyć. Reaguj!”.
Celem akcji zainicjowanej przez NID jest zwrócenie uwagi na problem przestępstw i wykroczeń przeciwko zabytkom. – Zależy nam na uświadomieniu ludziom, że świadectwa historii to nasze wspólne dobro i dlatego każdy z nas powinien czuć się współodpowiedzialny za ich zachowanie. Musimy nie tylko je podziwiać, ale też działać, kiedy jesteśmy świadkiem przestępstw, których stają się przedmiotem. Kiedy widzimy jak wandale rysują samochód nasz, czy sąsiada, nie mamy wątpliwości, że należy reagować i zwracać się do odpowiednich służb. Tymczasem w przypadku zabytków często deklarujemy, że są nam bliskie, że doceniamy ich wartość, ale pozostajemy bierni, gdy są niszczone. Pamiętajmy, że to spuścizna, której nie da się po prostu odkupić, czy zastąpić, to element naszej tożsamości – mówi Bartosz Skaldawski, dyrektor Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
Wykroczenie przeciwko zabytkom najczęściej kojarzymy z bazgrołami na starych murach, ale przewinień jest znacznie więcej i mogą pociągać za sobą poważne konsekwencje. To chociażby nielegalny wywóz dzieł sztuki z kraju, bezprawne przechowywanie wartościowych przedmiotów, paserstwo, przerabianie lub podrabianie, a nawet nieumyślne zaniedbania, które prowadzą do niszczenia. – Niestety, pomysłowość sprawców jest ogromna, dlatego uznaliśmy, że to idealny temat dla autorów kryminałów. Zaprosiliśmy znanych pisarzy, aby w ramach naszej kampanii stworzyli opowiadania, które w atrakcyjnej formie pozwolą nam przybliżyć ten niezwykle ważny problem i uwrażliwić czytelników na to, co dzieje się z zabytkami w ich okolicy – dodaje Bartosz Skaldawski.
Kolekcjoner w tarapatach, przyjaciele na tropie
Bohaterem historii Hanny Greń (autorki cykli „W Trójkącie Beskidzkim” i „Śmiertelne wyliczanki”) jest zdziwaczały adwokat. W swoim zaniedbanym domu w Bystrej, w którym odwiedzają go nieliczni krewni, zbiera pozornie niewiele warte starocie. Pewnego dnia okazuje się, że jego skarby zostają skradzione. Znika m.in. szabla ze stali damasceńskiej ozdobiona trzema szafirami, reprodukcja obrazu Juliana Fałata, pozłacana tabakierka i replika karabinu Henry’ego. Na jaw wychodzi też, że mężczyznę odwiedziła tajemnicza kobieta. Rozwiązania zagadki podejmują się dwa przyjaciele.
– Zabytki to nasze wspólne dobro. Każdy powinien dbać, by nie uległy zniszczeniu lub rozkradzeniu, dlatego włączyłam się w tę akcję – mówi Hanna Greń. – Żądni zysków ludzie bardzo często lekceważą przepisy zakazujące wywozu za granicę zabytkowych przedmiotów. Nie rozumieją lub nie chcą rozumieć, że w ten sposób uszczuplają nasze narodowe dziedzictwo. Tę właśnie kwestię poruszyłam w moim opowiadaniu „Kolekcjoner”.
Zaginiona Maryja w cieniu lokalnych sporów
„Maryja z żebra Adamowego” to opowiadanie Marcina Wrońskiego, którego akcja rozgrywa się w Szkodyniu. Na pierwszy rzut oka to niewielka senna miejscowość. Wkrótce jednak staje się sceną wielu zaskakujących zdarzeń. Podczas remontu kościoła znika rzeźba Matki Boskiej Szkodyńskiej, wywieziona zostaje stara żydowska macewa. Do tego dochodzą lokalne waśnie, a kiedy w awanturę włącza się konserwator zabytków, sprawa zyskuje zupełnie nowe znaczenie…
– Fałszerstwo obrazu dawnego mistrza, skok na muzeum z drogocennym artefaktem czy przemyt innych dzieł sztuki to stały temat fabuł kryminalnych. Tymczasem w rzeczywistości najpospolitszym przestępstwem przeciw zabytkom jest ich niszczenie – przez wandalizm, zaniedbanie, ale też przez głupotę nierzadko pomieszaną z dobrymi chęciami – tłumaczy Marcin Wroński. – O tym właśnie jest moje opowiadanie „Maryja z żebra Adamowego”, które wprawdzie rozgrywa się w fikcyjnym miasteczku Szkodyń, ale inspiracji dostarczyły mi podróże po prawdziwej Polsce powiatowej. A właśnie Polska powiatowa najwięcej mówi o nas jako o społeczeństwie, które woli tworzyć mity, budując nowy pomnik, niż dbać o dotykalne fakty, zabytki. Widzieli Państwo secesyjną synagogę zmienioną w knajpę? Ja widziałem. A gotycki kościół z witrażem wyobrażającym obecnego księdza proboszcza? Ja widziałem. Stuletnie kamienne nagrobki „odnowione” farbą olejną? Też widziałem i obawiam się niejedno jeszcze zobaczyć.
Brat przeciwko bratu, czyli klejnoty na strychu
Bartosz Szczygielski w „Pamiątce” zabiera nas w sentymentalną podróż: dwaj bracia po śmierci ojca wracają do domu, aby uprzątnąć budynek przed sprzedażą. Ich losy potoczyły się zupełnie inaczej, to też ludzie o zupełnie odmiennych priorytetach. Jeden to poukładany mąż, oczekujący narodzin pierwszego dziecka, drugi to samotnik, który liczy, że pieniądze ze spadku pozwolą mu w końcu poukładać sobie życie. I tak napiętą już relację, zaostrza skarb znaleziony na strychu.
– Przeszłość odgrywa w kryminałach znaczącą rolę. Spory, które nigdy nie zostały rozwiązane czy tajemnice, które głęboko zakopano, by nigdy nie wyszły na jaw. Pisarze uwielbiają grzebać w historii, a to idealnie pasowało do tematu projektu. Zabytki są przecież historią, którą trzeba opowiedzieć i można to zrobić na wiele sposobów. Niestety, są także historią, którą trzeba chronić, by nie zmieniła się tylko we wspomnienie. I takie akcje, jak ta, mam nadzieję pomogą w tym, by chronić naszą przeszłość przed zniszczeniem. Inaczej przyszłość przestanie mieć znaczenie – wyjaśnia Bartosz Szczygielski.
Reporterskie śledztwo z morderstwem i wojną w tle
W ręce 30-letniego żądnego wrażeń dziennikarza wpada list napisany u schyłku II wojny światowej. Jego autor informuje, że przed ucieczką z Polski w miejscowości Dąbrówka ukrył cenne dzieło, czyli „Portret Młodzieńca” Rafaela Santi. Reporter uznaje, że to znakomita historia do opowiedzenia telewidzom i rozpoczyna śledztwo. Niedługo czytelnicy przekonają się, że wyruszył w naprawdę niebezpieczną przygodę, a tytuł dobrany przez Ryszarda Ćwirleja „Kłopoty znajdą nas wszędzie” nie jest przypadkowy.
– Zawsze fascynowała mnie historia, wydarzenia, ludzie, a także przedmioty, którymi się otaczali. To one właśnie przypominają nam o dawnych czasach. Są materialnym łącznikiem między nami, a tymi którzy je stworzyli i którzy ich używali. Odkrywamy więc historię, opowiadamy ją na nowo dzięki temu co dotrwało do naszych czasów. Dlatego tak ważne jest by materialne ślady naszej przeszłości zachowywać i dbać o nie jak najstaranniej, aby mogły cieszyć również tych którzy przyjdą po nas. Wiele dzieł sztuki z których moglibyśmy być dumni zaginęło podczas II wojny światowej. O jednym z nich mówi moje opowiadanie zatytułowane „Kłopoty znajda nas wszędzie”– mówi Ryszard Ćwirlej.
Więcej: www.zabytki-reaguj.nid.pl