Po wernisażu prac Józefa Szajny w Galerii Delfiny, o twórczości, życiu i poglądach światowej sławy twórcy opowiada jego syn, Łukasz Szajna, w rozmowie z Bogusławem Mazurem.
Na twórczości Pana Ojca, Profesora Józefa Szajny, zaważyły przeżycia wojenne. Jego dzieła są pełne dramatyzmu, wielekroć przywołują pamięć o okrucieństwach wojny. Czy można w nich też dostrzec wątek optymizmu wyrażającego nadzieję, że człowiek potrafi podnieść się po tragicznych przeżyciach?
Józef Szajna był artystą na wskroś nowoczesnym, niejako wyprzedzającym swój czas, co niejednokrotnie przysparzało mu kłopotów w powojennej Polsce. Doświadczenia wojenne i obozowe stanowiły bardzo ważny element jego twórczości ale stanowczo należy podkreślić, że nie jedyny a nawet nie podstawowy. Miał wielką wyobraźnię plastyczną, szczególnie przestrzenną i wyczucie dramaturgiczne. Jego projekty scenograficzne, inscenizacje, autorskie spektakle, do dzisiaj zaskakują nowatorstwem i stawiają go w szeregu najważniejszych artystów w historii sztuki awangardowej XX w. na świecie.
Odniesienia do doświadczeń czasów wojny, nie były nigdy zwykłym opisem czy też relacją wydarzeń z życia byłego więźnia. Sztuka Józefa Szajny i przesłania, które niesie, ani się nie starzeją, ani nie dezaktualizują. Twórczość Józefa Szajny to artystyczne uogólnienia, metafory i odniesienia do wartości uniwersalnych.
Można je odnaleźć w spektaklu „Puste pole” T. Hołuja, w kompozycjach przestrzennych: „Reminiscencje”, „Sylwety i cienie”, „Drang nach Osten- Drang nach Westen”, „Figury Teatru – Replika” oraz w przedstawieniu „Akropolis”- realizowanym wraz z J. Grotowskim i oczywiście w słynnym spektaklu „Replika”.
Józef Szajna protestował przeciw przemocy, totalitaryzmowi i nieokiełznanym ideologom. Zawsze walczył o godność Człowieka. Był bardzo nieufny wobec polityki, polityków i rozmaitych ideologów. Sam przyznawał, że w swojej naiwności, wierzył tuż po wojnie, że po okrucieństwach jakie przeżył i jakich był świadkiem, świat wyciągnie z tego naukę. Ale stara prawda mówi nam, że historia lubi się powtarzać. Po latach pod tym względem stał się człowiekiem pozbawionym złudzeń. Analizując sytuację na świecie, twierdził, że nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej.
Stworzył serię spektakli, w których bohaterowie walczą z piekłem i niebem, prowadzą dialog z samym sobą, zmagają się z przeciwnościami losu, w czasach w których przyszło im żyć i tworzyć. Wystarczy wymienić najważniejsze: „Faust”, “Replika”, „Witkacy”, „Gulgutiera”, niezwykle poetycki „Dante”, oraz „Cervantes”, „Szczątki”, „Ślady”, „Deballage”.
Józef Szajna był niezwykle witalny, był tytanem pracy i skupiał się na niej ale jednocześnie był człowiekiem pogodnym, umiejącym cieszyć się życiem. Interesowały go podróże, ale nie miał wielkich potrzeb, cieszyły go drobiazgi.
Czy wojenne przeżycia towarzyszyły Prof. Szajnie również w życiu codziennym? Niektórzy ludzie po przejściu przez obozy koncentracyjne nie potrafili się zdobyć na życiowy optymizm, nie umieli odzyskać wiarę w ludzi, radości życia.
Jak już wspomniałem, mój Ojciec był człowiekiem towarzyskim, lubiącym i ciekawym ludzi. Bardzo lubił rozmawiać, był wręcz gadułą, ale umiał też słuchać. Miał bardzo dobry kontakt z młodymi ludźmi i umiał do nich trafić. Był świetnym, cenionym pedagogiem; był współczesny, wychodził młodszym naprzeciw, był przez nich rozumiany, może dlatego, że nie reprezentował „kombatanckiego, pomnikowego rysu”, który w pewien sposób stworzyłby dystans. Pomagał także innym artystom.
Przeżycia obozowe nie mogły nie zostawić ran i blizn w Jego psychice ale w życiu codziennym starał się nas, swoją rodzinę, bliskich nie obciążać tym nadmiernie i cieszyć się tym co miał.
Pana Ojciec mówił: „Życie zamieniam w obraz”. Stąd w Jego twórczości dominował znak plastyczny: rozbudowana scenografa i – często groteskowo powiększony – rekwizyt. Nowatorska twórczość, kolaż i asamblaż, plastyczna ekspresja, przyniosła Mu wielkie uznanie na świecie. Czy jednak spotykał się też z niezrozumieniem? Wzruszaniem ramion? Mocno przeżywał brak zrozumienia?
„Życie zamieniam w obraz” – oznaczało, że słowa często kłamią, natomiast obraz był dla Niego całkowicie czytelny, więc prawdziwy. „Gulgutiera” to właśnie spektakl o niezrozumieniu przez współczesnych, o borykaniu się awangardowego artysty z krytykanctwem. Ojciec często mówił w wywiadach, że złe recenzje w Polsce stworzyły Jego sukces za granicą.
Aktorzy w przedstawieniach Prof. Szajny grali niezwykle ekspresyjnie, niesztampowo. Jak układała się Jego współpraca z aktorami? Jak ich inspirował?
Nie uczestniczyłem w przygotowaniach do spektakli, czasem tylko w próbach. Kiedyś, podczas tournee po Meksyku, w trakcie długiej podróży autobusem, spytałem Cześka Nogackiego jaki jest mój Ojciec w pracy. Powiedział mi tylko, że Szajna daje aktorom świetne uwagi, które bardzo pomagają im w stworzeniu roli. Inni aktorzy żartowali, że najwięcej ról zagrał sam Szajna pokazując im, jak wyobraża sobie kolejne sceny. Zachowało się kilka zdjęć z Deballage i relacji TV gdzie mój Ojciec – reżyser, gra na kolanach obok aktora na próbie spektaklu.
W roku 1971 Prof. Szajna stworzył autorski Teatr-Galerię w warszawskim Centrum Sztuki Studio. Realizował tam swoją ideę edukacji poprzez popularyzację różnych gatunków sztuki. Z prowadzenia Centrum zrezygnował dziesięć lat później, po ogłoszeniu stanu wojennego. Pana Ojciec mocno przeżył stan wojenny?
Tak, mocno to przeżył, jak większość przyzwoitych ludzi i na znak protestu zrezygnował z prowadzenia Teatru, jako instytucji.
Co Prof. Szajna sądził o papieżu Janie Pawle II? Pytam o to, bo osoba Karola Wojtyły niezwykle mocno wpłynęła na losy Polski i Polaków.
Uważał Go za Wielkiego Polaka.
Józef Szajna prowadził życie niezwykle dynamiczne. Jak wpływało to na Pana relacje z Ojcem?
Dynamika życia mojego Ojca nie miała negatywnego wpływu na moje z Nim relacje. Gdy asystowałem w Jego podróżach i artystycznych przedsięwzięciach byliśmy współpracownikami lub też funkcjonowaliśmy w relacjach „szef i podwładny”. Uczyłem się od Niego i innych artystów spotykanych na tej drodze a Ojciec korzystał z moich doświadczeń, mojego widzenia sztuki, doświadczeń wystawiennika i mojego poczucia estetyki. Były to kreatywne relacje.
Niedawno była głośna sprawa budowy „Kopca Upamiętnienia i Pokoju” – Centrum Pokoju w Oświęcimiu. Biskup Tadeusz Rakoczy ogłosił zbiórkę pieniędzy na ten cel, powołując się na projekt Prof. Józefa Szajny, chociaż projekt ten nosi nazwę „Kopiec Pamięci i Pojednania”. Wydał Pan wówczas oświadczenie w którym przypomina, że jako syn i spadkobierca, właściciel praw autorskich do projektu „Kopiec Pamięci i Pojednania”, nie wyraził nikomu zgody na realizację projektu pod nazwą „Kopiec Pamięci i Pojednania” oraz na zawłaszczanie autorytetu Prof. Józefa Szajny dla realizacji zupełnie innego pomysłu. Jak zakończyła się ta sprawa? Czy autorytet Prof. Szajny często jest nadużywany?
Centrum Kongresowe pn. „Kopiec Upamiętnienia i Pokoju” oraz „Kopiec Pamięci i Pojednania” – autorski projekt mojego Ojca to dwa RÓŻNE projekty, chociaż – jak Pan sam przyznaje w sformułowanym przez siebie pytaniu – nazwisko i autorytet Ojca cały czas są bezprawnie wykorzystywane i nadużywane.
Nazwisko mojego Ojca otwierało wiele drzwi i prawdopodobnie tak jest do tej pory. Losy oryginalnego projektu, zainicjowanego przez mojego Ojca, zaakceptowanego przez Międzynarodową Radę Oświęcimską, okazały się wielkim rozczarowaniem i byłyby wielką przykrością dla mojego Ojca gdyby żył. Wiem też z całą pewnością, że nie zgodziłby się na realizację tego, co teraz usiłuje się zrealizować i na firmowanie własnym nazwiskiem i autorytetem tego przedsięwzięcia. Projekt unurzał się w atmosferze politycznych niesnasek, urzędowych wojenek i wielu niesmacznych kontekstów.
Byłem pełen dobrej woli kontynuując dzieło Ojca ale też zupełnie nieprzygotowany na rzeczywistość wokół tego przedsięwzięcia. W tej sytuacji nawet sama nazwa projektu „ Kopiec Pamięci i Pojednania” brzmiała groteskowo. Ze względu na pamięć Ojca i Byłych Więźniów zdecydowałem się wycofać całkowicie z tego projektu i jako spadkobierca praw autorskich nie wyrazić zgody na jego realizację. Będę się jednak temu przyglądał i zapewniam, że jeśli zostanie naruszone dobre imię mojego Ojca – spadkobiercy zareagują zdecydowanie. Podsumowując sprawę forsowania obecnego projektu i osobę jego głównego realizatora, powiem tylko: budzi to wstyd i niesmak.
Jako założyciel Szajna Studio odniósł Pan wiele sukcesów na rynku reklamy, marketingu i sztuki. Czy twórczość Prof. Józefa Szajny wpłynęła na Pana życie zawodowe?
Bycie artystą i jednocześnie synem sławnego artysty jest sprawą niełatwą a niekiedy wręcz bardzo trudną. Studiując w warszawskiej ASP szukałem swojej drogi, przeżywałem też pewien rodzaj buntu i odcięcia, bardzo nie chciałem w sztuce być w jakikolwiek sposób porównywany z Ojcem i z Jego twórczością.
Można stwierdzić, że nasze drogi były bardzo różne i oddzielne, chociaż wyobraźnia plastyczna Józefa Szajny była mi często bardzo bliska. Ojciec radził się mnie w trakcie realizacji jakiś projektów wystawienniczych lub scenograficznych, zdarzało się, że uznawał moje pomysły i je wykorzystywał.
Po studiach przez kilka lat pracowałem z nim w Centrum Sztuki Studio, Teatr – Galeria, zjeździłem też kawałek świata przy aranżacji wystaw jako komisarz i kurator. Do końca życia Ojciec miał do mnie zaufanie i uważał, że zrobię to najlepiej. Jeśli zaś chodzi o moje dokonania artystyczne oraz działalność na rynku reklamowym to sądzę, że szliśmy różnymi drogami.