Pandemia koronawirusa sprawiła, że w kościołach obowiązuje limit wiernych mogących uczestniczyć w nabożeństwach. Rząd i Komisja Episkopatu Polski apelują do księży, aby zachowywali obostrzenia. Praktyka wykazuje jednak, że jest z tym różnie. Tymczasem prosty patent stosuje Jezuicki Ośrodek Milenijny w Chicago. Patent który otwiera pole do działań CSR.
„Trzecia fala epidemii jest faktem i stanowi obecnie największe zagrożenie dla zdrowia oraz życia Polaków” – napisali we wspólnym komunikacie minister zdrowia Adam Niedzielski i sekretarz generalny KEP bp Artur Miziński. Stwierdzili też, że „nie można pozostawać obojętnym wobec rosnącej liczby zakażeń”.
W swym apelu do księży proboszczów pokreślili, że potrzebna jest odpowiedzialność zbiorowa i indywidualna, no to ona – obok szczepionki – jest „najważniejszą bronią w walce z epidemią”. Stąd „o tę odpowiedzialność apeluje zarówno władza świecka, jak i duchowna”.
Jak wiadomo, podczas nabożeństwa może przebywać maksymalnie jedna osoba na 15 metrów kwadratowych, przy zachowaniu odległości nie mniejszej niż 1,5 metra. W świątyniach i obiektach kultu religijnego obowiązkowe jest zakrywanie ust i nosa, z wyłączeniem osób sprawujących kult.
Jednak w mediach można łatwo znaleźć informacji o nieprzestrzeganiu obwiązujących limitów w kościołach. Na przykład, jak informuje „Super Tydzień Chełmski”, w Białopolu ktoś powiadomił Sanepid, że w tamtejszym kościele jest po prostu tłok. Sanepid rozpoczął dochodzenie, a ksiądz proboszcz stwierdził, że trudno mu zabronić wchodzenia do świątyni, że sprawa dotyczy „paru osób więcej”. Proboszcz nie krył zdziwienia – „Żeby od razu z tego powodu donosy składać, media zawiadamiać…!”. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że poprzedni proboszcz parafii zmarł na koronawirusa.
Z kolei we wsi Czudec na Podkarpaciu w kościele nagminnie łamano zasady limitu wiernych. W tej sprawie kilkukrotnie acz bezskutecznie interweniowała nawet policja. Parafianin który zgłaszał sprawę doznał z tego powodu nieprzyjemności. W końcu okazało się, że ksiądz proboszcz choruje na koronawirusa. Jego stan ma być ciężki.
Takich przykładów jest więcej. Tymczasem Jezuicki Ośrodek Milenijny w Chicago korzysta z prostego patentu na przestrzeganie limitu. Na internetowej stronie Ośrodka znajduje się zakładka, w której można zarejestrować chęć uczestnictwa w mszy. Po wyczerpaniu dopuszczalnej liczby rejestracja jest zakończona. Do pilnowania wejścia dla zarejestrowanych wystarcza paru wolontariuszy.
Oczywiście w Polsce problemem jest cyfrowe wykluczenie znacznej części, szczególnie senioralnej, społeczeństwa. Jednak obok rejestracji przez internet można wprowadzić rejestrację telefoniczną.
I tu otwiera się pole do działań CSR dla firm sektora informatycznego, choć nie tylko. Trudno oczekiwać, aby księża siedzieli przy telefonie przez cały dzień. Firmy mogłyby więc tworzyć czy modyfikować strony internetowe parafii i zakładać automatyczną telefoniczną rejestrację.
Dzwoniący podawałby np. swoje imię i adres zamieszkania, w zamian otrzymywałby (albo już nie) numer uprawniający do wejścia na mszę świętą. Wystarczyłoby dwóch wolontariuszy przy wejściu czy wejściach do świątyni, którzy weryfikowaliby przychodzących parafian. A sami parafianie mieliby pewność, że wejdą, co ma znaczenie dla osób starszych i mieszkających w dalszej odległości od kościoła. Proste? Proste.