Stanowisko Instytutu Staszica w kontekście spodziewanej decyzji o wyborze partnera / partnerów do budowy elektrowni atomowej w Polsce.
Od kilkunastu lat, mimo ponawianych zapowiedzi, Polska nie może doczekać się budowy elektrowni atomowej. Chociaż rząd deklaruje, że sprawa wyboru wykonawcy jest już na ostatnie prostej, to – mimo zapowiedzi przyspieszenia prac – program atomowy znowu może utknąć na lata. Powodem może być przyjęta metoda wyboru wykonawcy, niosąca ze sobą rozliczne ryzyka.
Czy wybór nastąpi w najbliższym czasie?
W ocenie wielu ekspertów to amerykańska oferta jest faworytem wśród trzech złożonych (zainteresowanie budową „dużego atomu” w naszym kraju wyrazili również Koreańczycy i Francuzi). 12 września br. konsorcjum amerykańskich firm Westinghouse i Bechtel przekazało minister klimatu i środowiska studium dotyczące budowy elektrowni jądrowych. Studium to zostało opracowane za pieniądze rządu USA i z jego wsparciem w zakresie finansowania inwestycji. Widać zarazem sygnały z Waszyngtonu, które mają skłonić Polaków do przyjęcia opcji „100% USA w dużym atomie”.
Według informacji medialnych, odpowiednia decyzja ma zostać ogłoszona nawet już w połowie października bądź – wedle innej wersji – w dniu Narodowego Święta Niepodległości 11 listopada. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa mówiła o rozstrzygnięciu jeszcze w tym roku. Jest dosyć prawdopodobne, że decyzja będzie dotyczyć jedynie budowy elektrowni w Lubiatowie-Kopalinie, w pierwszej z dwóch planowanych lokalizacji. Teoretycznie pozostawia to pole do dalszych rozmów z trzema partnerami, ale w praktyce może być początkiem problemów, które oddalą wizję „dużego atomu” w Polsce.
Z dużym prawdopodobieństwem można ocenić, że decyzja taka zostanie zablokowana przez Komisję Europejską, jako podjęta z pominięciem zasady konkurencyjnego postępowania. Wskazany wykonawca nie będzie więc mógł zacząć budowy elektrowni w terminie pozwalającym na uruchomienie pierwszego reaktora w 2033 r., zgodnie z rządowymi planami.
Dlaczego KE może zablokować polski atom?
Jakich argumentów może użyć Komisja Europejska? Przede wszystkim tego, że wybór dostawcy technologii elektrowni jądrowych, od jego „odmrożenia” w 2020 r. po wieloletnim zastoju, prowadzony był sposób całkowicie jednostronny. Tylko z USA zawarto międzyrządową umowę umożliwiającą złożenie formalnej oferty. Tylko amerykańskie firmy Westinghouse i Bechtel otrzymały dane pozwalające na przygotowanie szczegółowej propozycji. Zaś kluczowy dokument na drodze przygotowań do budowy pierwszej elektrowni – raport o oddziaływaniu na środowisko – przygotowany został jedynie z uwzględnieniem technologii amerykańskiej.
Trzeba przypomnieć, że w tym samym czasie Czesi zorganizowali przetarg na dostawcę technologii z udziałem trzech oferentów, a jego warunki wynegocjowali wcześniej z Komisją Europejską, właśnie po to, aby uniknąć podobnych blokad. Ponadto, zgodnie z obowiązującymi w UE regułami, wybór przez kraj członkowski wykonawcy tego typu inwestycji z pominięciem konkurencji musi być uzasadniony. Takim uzasadnieniem może być fakt, że tylko jeden dostawca dysponuje odpowiednią technologią, że inwestycja jest kontynuacją wdrażania wybranej już uprzednio technologii lub też że tylko jeden dostawca zainteresowany był współpracą. Żadna z wymienionych przesłanek nie zaistniała w przypadku Polski.
Nie jesteśmy skazani na jednego partnera
Patrząc na kwestię rozstrzygnięcia ws. elektrowni atomowej, trzeba brać pod uwagę kontekst geopolityczny, w tym relacji Polski z europejskim partnerami. Należy pamiętać, że wpisanie atomu do taksonomii UE wiosną tego roku było zwycięstwem koalicji krajów naszego regionu, które nie byłoby możliwe bez politycznego wsparcia Francji – na kontrze do Niemiec, niechętnych energetyce jądrowej. Fakt, że Polska w ogóle nie uwzględniła europejskiej oferty w swoim programie energetyki jądrowej zostanie przez Niemcy wykorzystany na niekorzyść Polski.
Czy oznacza to, że jesteśmy skazani na odrzucenie oferty USA i na wybór oferty francuskiej? Nie – najrozsądniejszym wyjściem wydaje się zrównoważenie programu, który wszak zakłada budowę dwóch elektrowni. Niech jednym z partnerów będzie partner europejski. Szczególnie, że za wyborem dwóch technologii przemawia wiele racjonalnych argumentów:
- możliwość przyspieszenia budowy elektrowni jądrowych jest główną zaletą rozwiązania z dwoma dostawcami technologii. Dwaj wykonawcy są w stanie zmobilizować więcej zasobów, dwa różne łańcuchy dostaw i prowadzić prace nas dwoma elektrowniami równolegle. W efekcie możliwe jest szybsze ukończenie budowy wielu elektrowni niż w przypadku ich budowy „po kolei” przez jednego wykonawcę. Jest to szczególnie ważne w takiej sytuacji jak dziś, gdy pilnie potrzebna wszędzie (we wszystkich w zasadzie krajach) jest zdolność do wytwarzania sterowalnej, taniej (o przewidywalnych i stałych kosztach), nieimportowanej i zdekarbonizowanej energii elektrycznej.
- Równoległa budowa dwóch elektrowni ogranicza ryzyko opóźnień lub (w skrajnym przypadku) niepowodzenia i porzucenia budowy. W przypadku opóźnienia lub problemów w realizacji jednego projektu, bezproblemowa realizacja drugiego projektu pozwala na wprowadzenie chociaż części planowanych mocy wytwórczych energii elektrycznej w założonym terminie. Ryzyko opóźnień przy realizacji programu może wynikać z wielu przyczyn, takich jak chociażby problemy finansowe czy zmiany właścicielskie w kapitale wykonawców. Równoległa budowa elektrowni przez dwóch (lub więcej) dostawców zabezpiecza przed tego typu ryzykiem.
- Równoległa współpraca z dwoma partnerami pozwala na zbieranie ze strony zamawiającego doświadczeń ze współpracy z różnymi wykonawcami (lub grupami wykonawców) i przenoszenie najlepszych praktyk na równoległy projekt. Należy też tu wspomnieć o swoistej konkurencji pomiędzy wykonawcami elektrowni, dążącymi do możliwie szybkiego i możliwie bezproblemowego ukończenia ich budowy, a więc rywalizującymi niejako o względy zamawiającego elektrownie państwa. Taka konkurencja zawsze prowadzona jest z korzyścią dla klienta. Tego rodzaju rywalizacja pomiędzy dwoma wykonawcami to jedyna okazja do zachowania konkurencji po tym, jak polski rząd odstąpił od organizacji konkurencyjnego wyboru dostawcy technologii.
- Wybór różnych partnerów z innych krajów do budowy elektrowni jądrowych może nieść za sobą korzyści natury politycznej, gdyż decyzja taka zawsze oznacza stworzenie silnej i długotrwałej politycznej więzi z krajem dostawcy technologii (cykl życia elektrowni jądrowej od decyzji o budowie do jej dekonstrukcji/utylizacji wynosi około stu lat), szczególnie że projekt tej skali zawsze prowadzony jest w udziałem państwa (np. poprzez jego finansowanie, lub też ze względu na udział firm państwowych). Wybór dwóch technologii oznacza więc możliwość jednoczesnego zacieśnienia relacji z dwoma państwami, z których pochodzić będą dwaj ich dostawcy.
Decyzja, którą podejmie polski rząd, będzie rodzić doniosłe skutki na kilku płaszczyznach. Trafność wyboru technologii i wiarygodnego partnera (bądź partnerów) wpłynie na skuteczność budowy w Polsce energetyki opartej o nisko- i zeroemisyjne źródła. Uwzględnienie przy wyborze dwóch kluczowych dla Polski relacji geopolitycznych – z Unią Europejską i ze Stanami Zjednoczonymi – pozwoli na prowadzenie zrównoważonej, korzystnej dla kraju polityki, co w sytuacji wojny na Ukrainie ma ogromne znaczenie dla naszego bezpieczeństwa i stabilnego rozwoju.
* * *
Instytut Staszica to niezależny think-tank, zajmujący się kwestiami społecznymi w kontekście zrównoważonego rozwoju. W gronie współpracowników IS znajdują się publicyści, wykładowcy akademiccy, eksperci. Prezesem Instytutu jest dr hab. Agnieszka Domańska.