Dzięki prywatnym inwestorom udało się już ocalić od popadnięcia w ruinę wiele cennych zabytkowych obiektów. Teraz korzystają z nich nie tylko nowi właściciele, ale też turyści zwiedzający Polskę. W odrestaurowanych pałacach, dworach, zabytkowych willach działają dzisiaj hotele, restauracje czy też ośrodki SPA – podsumowuje Arkadiusz Bińczyk, ekspert medialny i popularyzator historii.
Pandemia COVID-19 odcisnęła swoje piętno na niemal wszystkich dziedzinach naszego życia społecznego i gospodarczego. Koronawirus szczególnie mocno uderzył w turystykę, która wskutek wprowadzanych ograniczeń i zakazów podróżowania została w ogromnym stopniu „sparaliżowana”. Dotyczy to zarówno turystyki zagranicznej, jak i podróży krajowych, które trudno odbywać w sytuacji gdy obiekty noclegowe i gastronomiczne nie mogą przyjmować gości. Wszystko jednak wskazuje na to, że najgorszy czas dla turystyki już minął. Spadek liczby zakażeń i postępujący proces szczepień pozwoliły na częściowe „odmrożenie” branż turystycznej i gastronomicznej, które mogą już działać w reżimie sanitarnym. Jak wygląda w praktyce „nowa normalność” w polskiej turystyce miałem okazję przekonać się podczas kilkudniowej podróży po Mazowszu i Lubelszczyźnie.
Cele mojej wyprawy nie były przypadkowe. Chciałem odwiedzić ciekawe miejsca, w których już kiedyś byłem lub o nich słyszałem. Będąc nie tylko z wykształcenia historykiem, ale i zamiłowania interesując się historią i turystyką, szczególną uwagę podczas podróży zwracam na rewitalizację obiektów historycznych. Zwłaszcza tych, które udało się uratować przed popadnięciem w całkowitą ruinę, dzięki przejęciu ich przez prywatnych inwestorów. Osoby te dzięki zaangażowaniu niemałych środków i często ogromnemu samozaparciu, nie tylko przywracają im dawny blask, ale też dokładają funkcje użytkowe, z których korzystać mogą obecnie turyści z kraju i zagranicy.
Świetnym tego przykładem jest odrestaurowany XIX-wieczny pałac w Trojanowie, w powiecie garwolińskim, który od sześciu lat działa jako Talaria Resort & SPA. Obecnie istniejący budynek pałacu, wchodzący kiedyś w skład kompleksu dworsko-folwarcznego, został wybudowany w 1868 r. w stylu neorenesansowym, prawdopodobnie według projektu znanego architekta Bolesława Pawła Podczaszyńskiego, który wykonywał m.in. projekty dla pałacu w Wilanowie. Od przełomu XIX i XX wieku majątek kilkukrotnie zmieniał właścicieli, a w 1945 r. został rozparcelowany. W okresie powojennym dwór przekazano państwowemu gospodarstwu rybackiemu. Później stał się on siedzibą prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej, mieścił się tam komisariat milicji, poczta, biblioteka i ośrodek zdrowia. W latach 90-tych majątek, opuszczony przez użytkujące go instytucje, został przekazany Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa w Lublinie.
W 2004 r. zdewastowany budynek wraz z zarośniętym parkiem kupił Bogdan Talarek, przedsiębiorca z branży telekomunikacyjnej. Nowy właściciel najpierw myślał o stworzeniu w nim rodzinnej rezydencji i siedziby swojej firmy. Później pojawiła się koncepcja zaadaptowania pałacu na hotel lub dom spokojnej starości. Ostatecznie inwestor zdecydował się na budowę hotelu Wellness & SPA, dedykowanego paniom. W odrestaurowanym pałacu powstał kompleks SPA, z gabinetami zabiegowymi, restauracją, barem i salami konferencyjnymi. Obecnie kończy się rozbudowa części hotelowej, tak aby w przyszłości można było w Talari przyjmować duże zorganizowane grupy.
Dzięki prywatnemu inwestorowi od popadnięcia w ruinę udało się też uratować inną zabytkową willę (pałac) w centrum Lublina zwaną Lawendowym Dworkiem. Willa wzniesiona w 1895 r. dla dyrektora lubelskiej cukrowni nawiązuje do stylu podmiejskiej willi kurortowej z elementami secesyjnymi. Ten bardzo popularny typ budownictwa z końca XIX wieku występuje chociażby w pobliskim Nałęczowie. Zniszczoną willę i otaczający ją park po latach zapomnienia przejął Mirosław Augustyniak, który w 2008 roku pod nadzorem konserwatora zabytków rozpoczął prace rekonstrukcyjne i remontowe. Obecnie w dawnym pałacyku dyrektora cukrowni mieści się hotel butikowy i restauracja.
Będąc w Lublinie nie mogłem nie zajechać do często wcześniej odwiedzanego Siedliska Folkloru „Marzanna” w Niedrzwicy Kościelnej, prowadzonego przez Marzannę i Władysława Boruchów. Wprawdzie ten kompleks hotelowo-gastronomiczny nie powstał w zabytkowym obiekcie, ale jego działalność na pewno przyczynia się do zachowania polskiej tradycji ludowej i tradycyjnej polskiej kuchni. Przed pandemią w „Marzannie” odbywało się wiele imprez folklorystycznych, z głośnym na cały kraj Świętem Bigosu Polskiego na czele. Imprezy te odwiedzały setki a nawet tysiące uczestników. Mam nadzieję, że po pandemii ta potrzebna działalność będzie dalej kontynuowana.
Arkadiusz Bińczyk, ekspert medialny i popularyzator historii, współautor książek „Poczet Przedsiębiorców Polskich. Od Piastów do 1939 roku” i „Świat Szlachty Polskiej. Dzieje ludzi i rodzin”. / H&M