Kilka dni temu Polska Grupa Energetyczna ogłosiła aktualizację strategii i odejście do 2030 r. od węgla, a do 2040 r. osiągnięcie neutralności klimatycznej. Pamiętając, że pierwszy był – i to jeszcze przed fuzją z Lotosem i PGNiG – Orlen, należy odczytywać to jako ważny sygnał: decydenci mogą utyskiwać na Fit for 55 i tempo zielonej zmiany w europejskiej energetyce, ale nie zaniechają działań zmierzających do osiągnięcia zeroemisyjności. W tym kontekście należy odnotować jako bardzo ważny projekt rozpoczęcie przez Orlen rozbudowy magazynów gazu w Wierzchowicach.
Od Świnoujścia do Wierzchowic
Gaz jest niezbędnym elementem miksu energetycznego w Polsce – z kilku powodów. Po pierwsze, jego emisyjność jest dwa razy niższa, niż w przypadku węgla, po drugie jest źródłem stosunkowo opłacalnym i bezpiecznym, po trzecie wreszcie – nie ma dla gazu alternatywy. Przynajmniej obecnie, gdy technologie wodorowe to pieśń przyszłości, a polski atom – ten mały i duży – nadal jest w planach.
W ciągu ostatnich dwunastu lat zrobiono olbrzymi wysiłek, aby uniezależnić się od rosyjskiego gazu. W 2011 roku wmurowano kamień węgielny pod terminal LNG w Świnoujściu, który rozpoczął działalność w roku 2015. To był pierwszy, ważny krok. Symbolicznym przypieczętowaniem rezygnacji z gazowego uzależnienia od Federacji Rosyjskiej było uruchomienie jesienią 2022 r. Baltic Pipe. Polska pozyskuje gaz z nowych kierunków, Orlen zawiera kontrakty z Equinorem, z amerykańskimi dostawcami LNG, zwiększa wydobycie w kraju, pozyskuje nowe koncesje za granicą.
Bezpieczeństwo dla zielonych inwestycji
Budowanie surowcowej niezależności to jednak nie tylko dywersyfikacja dostaw gazu, ale także możliwość ich magazynowania. Do początku 2026 roku podziemne magazyny w Wierzchowicach, należące do Orlenu, mają się powiększyć o 800 mln m3, do 2,1 mld m3. Po zrealizowaniu tej inwestycji łączna powierzchnia magazynów gazu w Polsce wyniesie ok. 4 mld m3. Żeby uzmysłowić skalę: to tyle, ile przez ponad trzy kwartały zużywają wszystkie gospodarstwa domowe w kraju. Nie trzeba będzie bać się awarii, wstrzymania dostaw, a przede wszystkim wahań cenowych, co spędza sen z powiek odbiorcom indywidualnym i instytucjonalnym.
Nie wierzono, że przez Baltic Pipe popłynie dostateczna ilość gazu, tak jak wcześniej nie wierzono, że Polska nie jest skazana na kontrakt jamalski po wsze czasy. Wykażmy więcej wiary, popartej faktami – bezpieczeństwo w zakresie dostaw gazu osiągnęliśmy nie po to, aby spocząć na laurach, ale by mieć możliwość rozwijania ekologicznych technologii wodorowych. Miejmy na uwadze, że gaz, dzisiaj niezbędny element miksu energetycznego, to paliwo przejściowe, choć to „przejście” z pewnością nie potrwa krótko.