Kobieta – CEO – to wciąż mniej popularny model niż mężczyzna na tym stanowisku. Mimo że sytuacja się zmienia, wciąż najwyższe pozycje w firmie w ogromnej większości piastowane są przez mężczyzn. Tymczasem badania pokazują, że kobiety mają w organizacji spory wpływ na elastyczność czy dobre samopoczucie pracowników – a to właśnie wartości, na które kandydaci zwracają obecnie coraz większą uwagę.
Udział kobiet – prezesek i liderek – na stanowiskach zarządczych z roku na rok rośnie, jednak dość opornie. Obecnie w zestawieniu największych amerykańskich firm Fortune 500 znajduje się rekordowa liczba kobiet na stanowisku CEO, jest ich aż 74. W 2021 roku było ich 41. Dla porównania dwie dekady temu, w 2002 roku, było ich zaledwie 7.
Choć z roku na rok liczba prezesek się zwiększa, to mężczyzn w zarządach firm jest wciąż niemal 7-krotnie więcej. Nie inaczej wygląda to w Europie, gdzie firmy zarządzane przez kobiety stanowią zaledwie 7 proc. Tak wynika z opracowania Gender Diversity Index, stworzonego przez Kantar Public.
Przeciętna firma ma indeks o wartości 0,59 punktów, gdzie indeks równy 1 oznacza podział stanowisk 50/50. W takiej statystycznej organizacji 30 proc. stanowisk kierowniczych piastują kobiety oraz stanowią 35 proc. zarządu. Sytuacja zmienia się bardzo powoli – obecnie 13 proc. przebadanych firm ma indeks GDI na poziomie 0,8 lub wyższym. W roku 2020 przynajmniej taką wartością mogło się pochwalić zaledwie 10 proc. badanych organizacji.
Kraje, w których firmy mają indeksy najbardziej zbliżone do 1, to Norwegia, Francja, Wielka Brytania, Finlandia i Szwecja. Polska niestety zajmuje w tym zestawieniu niechlubne, ostatnie miejsce, a tuż przed nią plasują się Szwajcaria, Hiszpania, Austria i Niemcy. W badaniu uwzględniono także podział firm ze względu na branże. Okazuje się, że jeden z najniższych wskaźników GDI mają firmy z sektora IT.
– Branża IT jest mocno zmaskulinizowana, co niestety wciąż widać, chociażby na technicznych meetupach, konferencjach, czy hackathonach. Jest to w dużej mierze pochodna wychowania i edukacji, ale też kultury pracy, która w wielu firmach nie sprzyja rozwojowi kobiet oraz nie wspiera zajmowania przez nie stanowisk zarządzających – wyjaśnia Katarzyna Szałajko-Paszkiewicz, Head of Talent Acquisition z Boldare, firmy specjalizującej się w projektowaniu i tworzeniu produktów cyfrowych.
– W naszej organizacji parytet nie był nigdy ustalony, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że jak na firmę IT, mamy wysoki udział w zatrudnieniu kobiet, które stanowią niemal 40 proc. załogi. Nasze pracowniczki to doświadczone specjalistki i liderki, które wyznaczają kierunki działania organizacji i mają realny wpływ na rozwój firmy. Podczas rekrutacji nowych członków i członkiń do organizacji nie ma dla nas znaczenia płeć czy wiek, liczą się przede wszystkim wymagane kompetencje (takie jak samodzielność i odpowiedzialność) oraz doświadczenie zawodowe. Myślę, że właśnie takie podejście pomogło nam w osiągnięciu równowagi, której kwintesencją jest fakt, że firma ma dwóch równorzędnych CEO, kobietę i mężczyznę – dodaje.
Choć kobiety są tak samo ambitne jak mężczyźni, w wielu firmach wciąż napotykają trudności, które utrudniają im rozwój. Według raportu McKinsey „Kobiety w miejscu pracy”, jest bardziej prawdopodobne niż w przypadku mężczyzn, że kobiety doświadczą kwestionowania ich decyzji i podważania kompetencji. A to głównie liderki robią dużo, aby poprawić samopoczucie pracowników oraz sprzyjają integracji. Według badań OECD, kobiety mają wyższe umiejętności komunikacyjne, lepiej radzą sobie we współpracy międzyzespołowej oraz przejawiają wyższy poziom empatii. Te wszystkie cechy są kluczowe dla roli CEO i wspierają odporność organizacji na liczne zmiany w wymagających czasach VUCA (związanych ze zmiennością, niepewnością, złożonością i niejednoznacznością).
Z opracowania McKinsey wynika, że kobiety mają coraz większe oczekiwania odnośnie pracy i nie boją się o nich mówić. Dla pań coraz ważniejsze jest, aby pracowały dla firm, które dbają o elastyczność, dobre samopoczucie pracowników oraz różnorodność i równość w miejscu pracy. Jeśli organizacja tego nie oferuje, są rozczarowane i częściej niż mężczyźni decydują się na zmianę pracy. A to może mieć dla firm poważne konsekwencje. Przez lata obserwowaliśmy mały odsetek kobiet na wysokich stanowiskach, a dziś, kiedy zaczęło się to powoli zmieniać, organizacje muszą przyłożyć wszelkich starań, aby utrzymać u siebie nieliczne kobiety-liderki.
– Z rozmów z naszymi pracownikami oraz kandydatami wnioskujemy, że hierarchicznie działające firmy stają się coraz mniej atrakcyjne na rynku pracy. Ludzie chcą pracować w miejscu, które nie tylko zapewni im rozwój i spełnianie ambicji zawodowych, ale także sprawi, że będą czuli się po prostu dobrze w pracy. W praktyce oznacza to nierzadko elastyczne podejście do czasu i miejsca wykonywania obowiązków, ale jednocześnie dbanie o równość szans, transparencję w komunikacji, dużą decyzyjność pracowników w działaniu oraz ich realny wpływ na to, jak działa cała organizacja – tłumaczy Szałajko-Paszkiewicz i podkreśla: – Pracownicy oczekują od miejsca pracy równego traktowania i braku wykluczeń. Z pewnością ciężej im uwierzyć, że takie standardy sprawnie funkcjonują w firmie, w której wszystkie stanowiska zarządcze czy menadżerskie pełnią wyłącznie mężczyźni.
Jeśli firmy nie podejmą odpowiednich działań, ryzykują nie tylko utratę obecnie zatrudnionych kobiet i mężczyzn, dla których ważne są równe szanse, ale też kolejnego pokolenia. Pracownicy z generacji Z przywiązują zdecydowanie większą wagę do pracy w sprawiedliwym, wspierającym i niewykluczającym środowisku pracy.