Głośny ostatnio propagandowy atak Władimira Putina na Polskę i, na szczęście nieudana, próba fałszowania historii naszej i Europy XX wieku, a zwłaszcza lat 30-tych, skłoniła mnie do zabrania głosu – komentuje Cezary Rudziński dla portalu Kurier365.
Nie zajmuję się dziennikarsko tematyką historyczną ani polityczną, ale należę do odchodzącego pokolenia, które wiele z wydarzeń, o których mówił rosyjski przywódca i kremlowscy propagandyści, w tym wnuk przestępcy przeciwko ludzkości Wiaczesława Mołotowa, widziało na własne oczy, a nawet uczestniczyło w nich. Przynajmniej zaś o tych, które były jawne, dowiadywało się na bieżąco.
Uważam z swój obowiązek podzielenia się częścią mojej na ten temat wiedzy, przeżyć i ocen. Mam do tego także dodatkowe moralne prawa. Przeżyłem bowiem, wraz z rodzicami i 2-letnią wówczas siostrą, koszmar niemieckich bombardowań oraz ostrzeliwań z karabinów maszynowych samolotów kolumn uchodźców przed nimi na drogach prowadzących na wschód. Kilkakrotnie znaleźliśmy się „oko w oko” ze śmiercią, widziałem jak płonęli żywcem i umierali inni, trupy ludzi i koni. Nie udało nam się, jak okazało się później na szczęście, dotrzeć do rodzinnego miasta Mamy – Lwowa, do dziadków i jej braci oraz jej rodzin.
Chwilowe schronienie znaleźliśmy w czeskiej kolonii Liplany pod Łuckiem, gdzie Tata leczył stopy poranione wielokilometrowymi marszami obok chłopskiego wozu, na który obcy ludzie zabrali kobiety i dzieci, ale dla mężczyzn nie było już miejsca. Ze względu na chorobę oczu, Tata nie mógł służyć w wojsku, co mu później nie przeszkodziło działać od grudnia 1939 r. do końca jej istnienia, w ZWZ-AK. Bez broni w ręku, ale na tyle skutecznie, że odznaczony został londyńskim wojennym Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Ponieważ pochodził z „Priwiślinskiego kraju” (Kongresówki), z młodości pamiętał język rosyjski.
Pakt Mołotow – Ribbentrop
I gdy wysłuchał 18 września 1939 r. w radiu któregoś powtórzenia haniebnego przemówienia Mołotowa, rodzice podjęli natychmiastową decyzję o powrocie do stałego miejsca zamieszkania, pod okupację niemiecką, mimo iż nie wiedzieli, co nas tam czeka. Udało się, chociaż w godzinach wieczornych tego dnia na szosie kowelskiej pod Łuckiem „zagarnęły nas” wkraczające oddziały RKKA (Armii Czerwonej).
Byłem świadkiem rozbrajania naszych żołnierzy, oddzielania od nich oficerów, zachowania wschodnich okupantów. Trochę szerzej napisałem o tym niedawno w reportażach z Wołynia, odwiedzając tamte miejsca po raz pierwszy po 80-ciu latach.
O zbrodniczym Pakcie Mołotow – Ribbentrop, a zwłaszcza o jego tajnym załączniku z mapą, dowiedzieliśmy się wiele lat później. Ale również niedawno miałem okazję obejrzeć oficjalną kopię tej mapy Polski podzielonej grubą czerwoną linią między dwu okupantów, której oryginał z zamaszystym podpisem zbrodniarza przeciwko ludzkości Stalina i hitlerowskiego ministra jest w zbiorach niemieckiego MSZ. A doskonała, kolorowa kopia, którą oglądałem, wystawiona w Muzeum II Wojny Światowej w Kijowie. Również o niej pisałem jesienią w reportażu z tego muzeum.
W tym miejscu muszę przypomnieć fakty, chyba pomijane w reakcjach na wypowiedzi Putina, który zarzucił naszemu przedwojennemu rządowi „kumanie się” z Hitlerem. Polska rzeczywiście miała z III Rzeszą Pakt o nieagresji, w rzeczywistości tylko o niestosowaniu przemocy, zawarty w 1934 roku i zerwany przez Hitlera w kwietniu 1939 r. po podpisaniu przez Polskę umowy z Wielką Brytanią o wzajemnej pomocy w przypadku agresji niemieckiej. Natomiast już w 1932 r. Polska zawarła z ZSRR Pakt o Nieagresji obowiązujący, po jego przedłużeniach, do 31.12.1945 r. Napaść na Polskę we wrześniu 1939 r. była więc także zerwaniem przez ten kraj, nie pierwsze i ostanie, jego międzynarodowych zobowiązań.
Mam moralne prawo
Wrócę jeszcze na chwilę do moralnego prawa, jakie mam do zabrania głosu w reakcji na słowa Putina. Pod okupacją niemiecką oboje moi rodzice działali w konspiracji antyhitlerowskiej. Ja również w niej uczestniczyłem, nie tylko ucząc się w tajnym gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie Trybunalskim, za co – kto o tym obecnie wie lub pamięta w Polsce, nie mówiąc już zagranicą, zarówno na zachodzie jak i wschodzie? – nie tylko nauczycielom, ale i uczniom, groziła wysyłka do obozu koncentracyjnego. Tym drugim w najlepszym razie na przymusowe roboty do Reichu.
Ale na miarę mojego ówczesnego wieku i wymogów konspiracji wykonywałem także różne zadania dla akowskiego podziemia. M.in. nosiłem meldunki i nieznanej mi treści informacje pisane na bibułce, z poleceniem natychmiastowego połknięcia w przypadku obławy, obserwowałem i zapamiętywałem wymalowane na drzwiach samochodów i innych pojazdów emblematy hitlerowskich jednostek wojskowych przerzucanych wiosną 1941 roku na wschód, jadących przelotową ulicą, przy której mieszkaliśmy, itp. Mamy również w rodzinie tragiczne karty.
Rozstrzelanie 29.6.1940 r. przez Niemców jednego z dwu najmłodszych braci Taty – Jerzego, uczestnika pierwszej konspiracji harcerskiej w naszym rodzinnym mieście. Zamordowanie przez zbirów NKWD, z formacji, której następcą była przecież KGB, z której wywodzi się Władimir Putin, w Kijowie, z tzw. „Ukraińskiej listy katyńskiej”, brata Mamy, Antoniego Rzepki, ppor. rezerwy WP i wybitnego lekkoatlety, mistrza i rekordzisty Polski w skokach o tyczce w latach 1925-1926. Jego grób, a ściślej nazwisko wykute w tym Memoriale wśród ponad 3 tysięcy polskich oficerów pochowanych w trzeciej „filii” Katynia w podkijowskim lesie w Bykowni, znalazłem tam dopiero w roku 2016.
Cezary Rudziński
Więcej: https://kurier365.pl/kultura/30190-kremlowskie-k%C5%82amstwa-i-p%C3%B3%C5%82prawdy-oraz-fakty.html