Byłem w strefie „narco” – relacja Marcina Gienieczko

Ostatnie tygodnie w świecie Marcina Gienieczko obfitowały w ważne wydarzenia. Najpierw był spływ canoe jednym z największych dopływów Amazonki – Rio Napo. Następnie szkolenie z technik przetrwania w dżungli i totalna zmiana klimatu – przeniesienie się i aklimatyzacja w wysokich górach Peru. 19 września 2014 r. Marcin Gienieczko potwierdził zdobycie góry źródłowej Amazonki, szczytu Nevado Mismi (5597 m n.p.m.) oraz dotarcie do miejsca, skąd bierze swój początek największa rzeka świata – Amazonka, czyli do źródeł strumienia Carhuasanta, który wypływa z lodowca na zboczach Nevado Mismi.

Gienieczko zamierza dokonać trawersu Ameryki Południowej: spływ canoe Amazonką oraz przejazd rowerem z Limy do San Francisco. Nikt na świecie nie dokonał takiego trawersu o własnych silach. Jedynie legendarny Mike Horn zrobił podobną ekspedycję, tyle że zamiast roweru szedł pieszo. Przejazd rowerem jest bardziej wymagający, gdyż w tym terenie jest 3 razy trudniejszy niż Tour de France.

W tym celu, polski podróżnik wraz z Mirosławem Gienieczko (polskim dokumentalistą od lat mieszkającym w Peru) odwiedzili najbardziej niebezpieczny rejon Peru – ciągnącą się mniej więcej od San Francisco do Antalya, przez „czerwoną strefę” na rzekach Apurímac, Ene i Tambo. Czerwona strefa to strefa “narco”, czyli handlarzy kokainy przez która prowadzi trasa przyszłorocznego spływu.

Polecamy lekturę, jak zwykle żywiołowej i pełnej emocji relacji Marcina Gienieczko:

Wróciłem z strefy „narco”. Byłem tam z Mirosławem Rajter, który pomagał mi w kwestiach logistycznego przygotowania przyszłorocznego etapu wyprawy, a zwłaszcza w kwestach związanych ze spływem przez tą, najniebezpieczniejszą część Peru. Jak było?

Już sam przyjazd do San Francisco może być sam w sobie extremum. Zjazd przez dżungle z wysokości 4 tys. m n.p.m. na 700 m jest wielkim wyzwaniem. W każdej chwili samochód może spaść w przepaść.

Odwiedzamy policje, marynarkę wojenną Peru, która patroluje rzekę. Od 2 lat w Pichari jest baza. Siedzimy na posterunku policji. „Marcin spójrz na ten plakat. Za każdą głowę rząd Peru wyznacza 400 tys. dolarów. To ludzie poszukiwani w Peru. Chyba chodzi o terroryzm i „narco””– zwrócił mi uwagę Mirosław Rajter.

Jedną z życzliwych nam osób jest emerytowany pułkownik Oscar, który próbuje nam pomóc. Chce nas umówić z generałem marynarki, który jest w bazie. Niestety nie może nas przyjąć niebawem helikoptery zwiadowcze ruszają na “połów”. Jaki połów zastanawiałem się? Później dowiedziałem się, że w nocy helikopter lata i szuka źródeł ognia. Dżungla jest wysoka, góry i las tropikalny, a w nim laboratoria produkujące narkotyki. Żołnierze próbują ich wytropić. Marsz w górzystej dżungli jest niemożliwy. Tylko helikopter może coś zauważyć, pod warunkiem, że nie zostanie usłyszany. Niestety „narco” mają lepszy sprzęt niż żołnierze marynarki.

Robi się ciemno. Nikt w nocy nie jeździ po dżungli. Są porwania dla okupu. „Stary robi się niepewnie.” – zaczyna Rajter. Jesteśmy w Pichari. To jakieś 25 km od San Francisco. „Natychmiast się wynośmy stąd… Niepewnie się czuje.” – dodaje Gienieczko.

Niemniej udaje nam się „nagrać” wiele kontaktów z marynarką wojenną oraz ustalić wiele rzeczy i zdobyć pozwolenia. Inne sprawy Mirek będzie później załatwiał przez Internet, w tym dodatkowe pozwolenia.

W trakcie tego pobytu przygotowałem dobry start na wyprawę. Niestety nie jest możliwe, by teraz rozpocząć, bo wszystkich pozwoleń jeszcze nie mam, a ich zdobycie zajmuje trochę czasu. Między innymi pozwoleń od Indian na przepłyniecie oraz obozowanie na ich terytorium. Ponadto teraz zaczyna się pora deszczowa i nie ma szans, aby przepłynąć Amazonką w tym okresie. To wcześniej było już wiadome i zaplanowane, więc wszystko idzie zgodnie z planem: przepłynąłem Rio Napo, zdobyłem górę źródłową Amazonki i dotarłem do jej źródeł – tych właściwych. Jestem szczęśliwy.

Czekam teraz na pozwolenia oraz na właściwą porę roku, aby rozpocząć spływ i osiągnąć swój cel. Myślę, że największym kondycyjnym wyzwaniem będzie pokonać 900 km na rowerze. Tour de France jest dużym wyzwaniem, ale jeżeli ktoś chce zobaczyć, jakie trzeba pokonać wzniesienia na 4 tys. metrów w Peru to zrozumie jak wielkie jest to wyzwanie. Obawiam się też zjazdu do dżungli. Droga śmierci – szutrowa, przez błota, nad przepaściami, będzie olbrzymim wyzwaniem. Wiem, co mówię, bo widziałem. Ale jestem gotów, z tym aktualnie największym wyzwaniem mojego życia: 900 km na rowerze, 6150 km w canoe oraz 80 km biegu do oceanu.

Zrealizowanym w tym roku etap, to był szczęśliwy etap napierania, jaki teraz zrobiłem Teraz czeka mnie kolejny. Świat kocha tych, którzy idą śmiało pod wiatr. I nigdy nie wolno kucać przed innymi… Bo wtedy nie jesteś tym, kim jesteś.

Mirek Rajter jutro w Cusco ma dużą prezentację. Ja wracam do Limy na spotkanie z Panią Ambasador Polski oraz udzielam wywiadu o źródłach Amazonki i ekspedycji i zrealizowanych już etapach dla największego i najbardziej poczytnego dziennika Peru El Comercial.

Korzystając z okazji chce podziękować Mirosławowi Rajterowi za pomoc logistyczna i życzliwość dla mojego projektu. Mirek w Peru prowadzi agencje Peru Explorer. Natomiast 26 września, w Muzeum Qoricancha w Cusco, w Peru, odbędzie pokaz filmu dokumentalnego pt. “Pitusiray Sahuasiray – Kod Guamana”, przedstawiający historie odkrycia zegara rolniczego ustanowionego przez Inkow na początku XV wieku. Odkrycia dokonał w roku 1995 peruwiański badacz i pisarz: Walid Barham Ode. Film wyprodukował polski dokumentalista: Mirosław Rajter, który od 8 lat mieszka i pracuje z rdzennymi ludami Peru.

Po pokazie filmu, Walid Barham przedstawi swoje najnowsze odkrycie, które dotyczy pochodzenia Inkow. Przedstawione dowody wstrząsną światem archeologów, historyków i innych badaczy kultur Peru.

Więcej o wyprawie Solo Amazon Expedition na stronie: http://www. soloamazon. info/

sponsorzy_amazon_2