Z dnia na dzień wszyscy politycy, szczególnie opozycyjni, stali się ekspertami od rolnictwa i sojusznikami polskich rolników. Los sadowników, mleczarzy i innych producentów stał się nagle jednym z najważniejszych tematów debaty publicznej. Szkoda tylko, że powodem zainteresowania ich problemami są wyłącznie zbliżające się wybory.
Najlepszym przykładem jest to, co się obecnie dzieje wokół ministra Sawickiego. Wszystko zaczęło się od embarga Rosji na europejskie produkty. Minister jeździł, spotykał się, rozmawiał z Brukselą na temat konieczności stworzenia systemu wsparcia dla producentów owoców i warzyw. W sierpniu Komisja Europejska taki system uruchomiła. W sierpniu odblokowano 125 mln euro na rekompensaty za wycofanie z rynku niektórych szybko psujących się owoców i warzyw. Kwotę oszacowano na podstawie wielkości eksportu do Rosji. W połowie września KE zawiesiła ten mechanizm, bo wstępne wnioski o rekompensaty przekroczyły poziom 125 mln euro, a niektóre wnioski budziły zastrzeżenia, bo dotyczyły wielkości produkcji kilka razy większej niż średni roczny eksport UE do Rosji. I nagle, tuż przed wyborami znaleziono kozła ofiarnego – ministra rolnictwa. To nic, że w gorącym momencie nikt mu nie pomógł – teraz wszyscy krytykują ministra Sawickiego, za nieudolność w szukaniu rozwiązań i co ciekawsze „nieprzygotowanie osłon, które byłyby rekompensatą dla tych rolników, którzy utracili swoje możliwości eksportowe do Rosji”.
To ostatnie oskarżenie jest niesprawiedliwe. Politycy mają często krótką pamięć, ale fakty są takie, że Sawicki i jego resort od 2008 roku prowadzi działania mające na celu zbudowanie rozpoznawalności polskich produktów na zagranicznych rynkach, w tym m.in. Chinach, Japonii, Wietnamie, Iranie, Arabii Saudyjskiej, Turcji, Indonezji itp. W 2009 roku została wprowadzona ustawa o funduszach promocji produktów rolno-spożywczych, która powołała 9 odrębnych funduszy promocji: mleka, mięsa wieprzowego, mięsa wołowego, mięsa końskiego, mięsa owczego, ziarna zbóż i przetworów zbożowych, owoców i warzyw, mięsa drobiowego oraz ryb. Dzięki tym działaniom w ostatnich latach polska żywność cieszy się dużą renomą w wielu krajach.
Pamiętam także, że to właśnie minister Sawicki mocno podkreślał, że nie wolno nam się zamykać z eksportem na Rosję, bo bliżej i prościej. Embargo rosyjskie nie bolałoby tak, gdyby nie strach przed wejściem na inne rynki, być może dalsze i bardziej egzotyczne, ale umożliwiające powiększenie swojego rynku zbytu. Minister jest od tego by tworzyć możliwości, a nie by aranżować podpisywanie umów pomiędzy producentami. Sawickiemu nie można zarzucić braku aktywności w tym temacie. Jeździł, rozmawiał, w wyniku czemu polscy producenci rolni mogą eksportować do wielu krajów. Z tego co mi wiadomo, resort ministra przygotowuje misje gospodarcze do m.in. Kazachstanu, Iranu, Chin i Wietnamu, prowadzone są rozmowy z Algierią i Egiptem. Jak donoszą media sam minister obecnie przebywa w Azerbejdżanie i Kazachstanie, gdzie rozmawia o współpracy i wymianie handlowej towarami rolno-spożywczymi.
Trudno więc zarzucić Sawickiemu brak aktywności, czy osłon. Nie uwierzę, że resort rozpoczął działania dopiero, gdy Rosja ogłosiła embargo. Umowy handlowe z innymi krajami trwają miesiącami, a czasem latami. Dzięki temu, że takie spotkania rozpoczęto kilka lat wcześniej, teraz możemy się cieszyć z tego, że wkrótce polskie jabłka będą eksportowane do Kanady, a polska wieprzowina do Chin. Według danych Agencji Rynku Rolnego wartość eksportu w 2007 roku, gdy minister Sawicki obejmował po raz pierwszy swój urząd, wynosiła 10 mld euro, a w 2012 roku ta kwota zwiększyła się do ponad 17 mld euro. W 2013 r. wartość eksportu towarów rolno-spożywczych osiągnęła rekordowy poziom wynoszący blisko 20 mld euro. Ale krytykować jest najłatwiej – szczególnie, jeśli nic nie wie się o rolnictwie i problemach polskiej wsi.
Musimy sobie uświadomić, że mamy do czynienia z wojną cenową, produktową w Europie i na świecie. Do tego Rosja zaserwowała nam wojnę na terenie Ukrainy. Prawdziwą wojnę, gdzie giną niewinni ludzie. Nie musimy sięgać po karabiny by bronić braci za Bugiem, ale musimy konsolidować siły i środki by nie dać się naporowi rosyjskiego imperializmu. Dlatego na Frajerów czasu nie traćmy. Rząd Związki Zawodowe i Branżowe, wspólnie z politykami różnych opcji muszą się wspierać, by efekt był większy, a skuteczność jednoznaczna. Sam przeżyłem takie nagonki, gdy pojawił się problem prosty do załatwienia. Nie dajmy się ogłupiać i dajmy spokój Ministrowi. Trzeba teraz szczególnie go wspierać i nie chodzi o Sawickiego. Teraz On prowadzi resort więc Jemu potrzebne jest wsparcie, a nie wotum nieufności. Putin może się tylko śmiać, że po raz kolejny Polacy zamiast wspólnie załatwiać sprawy i gromić przeciwnika zajęli się sobą nie bacząc na niebezpieczeństwo.
Źródło: http://jacekjaniszewski.blog.pl