Przemysław Kulik: I had a dream… ESG 2.0 – między ideologiczną wojną a pragmatyzmem wartości

Ilustr. Gen AI

Prezentujemy esej, którego autorem jest Przemysław Kulik, manager i ekspert w obszarze ESG, CSR i strategicznego zrównoważonego rozwoju organizacji. Bardzo dziękujemy za tę krytyczną analizę obecnej rzeczywistości ESG, połączoną z propozycją nowego, pragmatycznego podejścia, określonego jako ESG 2.0. Zachęcamy do lektury.

Czy jesteśmy gotowi przemyśleć ESG na nowo – nie po to, by je odrzucić, ale by wreszcie zadziałało?

Marzenia bywają różne. Jedni śnią o świecie bez śladu węglowego, inni o tym, by ESG zniknęło z powierzchni ziemi. A jeszcze inni śnią o ESG 2.0: nowym, pragmatycznym podejściu, które byłoby wolne zarówno od biurokratycznego obłędu i ideologicznej gorączki, ale i od negacjonizmu oraz zamykania oczu na potrzebę zmian. Podejściu, które nie tylko brzmi dobrze w prezentacji, ale przede wszystkim działa – tworzy wartość, wspiera innowacje, wzmacnia odporność biznesu i nie antagonizuje społeczeństwa.

Bo po 21 latach od powstania ESG ugrzęzło. Stało się kolejnym polem wojny kulturowej, gdzie z jednej strony mamy klimatycznych reakcyjnych sceptyków, a z drugiej gorliwych kaznodziejów transformacji totalnej. I choć obie strony w swoich bańkach czują się moralnie uprzywilejowane, efekt netto jest groteskowo prosty: stagnacja, frustracja i… produkcja kolejnych dokumentów bez realnej zmiany.

ESG 1.0: od idei do ideologii (i z powrotem)

Pierwotna idea ESG miała w sobie potencjał: integrować kwestie środowiskowe, społeczne i zarządcze z decyzjami biznesowymi. W praktyce jednak ESG 1.0 zostało w wielu miejscach wypaczone. Zamiast katalizatora zmiany stało się często narzędziem marketingu reputacyjnego, a raporty ESG – sztuką biurokratycznej mimikry: dużo wskaźników, mało treści. Transparentność ustąpiła miejsca „compliance’owi z przymusu”, a firmy zamiast szukać wartości, odhaczały punkty z listy – podobnie jak swego czasu stało się z modną koncepcją TBL (Triple Bottom Line). Sam jego twórca, John Elkington, dokonał jej „recallu”, uznając, że idea została skomercjalizowana i zredukowana do korporacyjnej kosmetyki.

Tymczasem ESG 2.0 – w ujęciu, które proponuje wielu praktyków – nie neguje wartości. Wręcz przeciwnie: przywraca im sens. Ale robi to bez moralizatorskiego tonu, bez światopoglądowej wojny i bez kolonizowania biznesu przez polityczne emocje.

Trzecia droga: realizm z wartościami

ESG 2.0 to poszukiwanie trzeciej drogi: między biurokratycznym absurdem a negacjonistycznym cynizmem. To zaproszenie do rozmowy o ESG jako narzędziu zarządzania, a nie ostatecznej instancji etycznej. Jako strategii budowania wartości, a nie nowej świeckiej religii.

W tym ujęciu:

  • ESG nie oznacza ideologicznego kagańca, ale biznesową strategię tam, gdzie to ma sens.
  • Nie służy karaniu za emisje, ale motywowaniu do innowacji i efektywności.
  • Nie jest checklistą do odhaczenia, ale ramą do realnego zarządzania ryzykiem i szansami.
  • Nie antagonizuje, tylko zaprasza do rozmowy – nawet tych, którzy mają wątpliwości.

ESG nie może być wojną ideologiczną, bo wtedy nie dotrze do większości ludzi. Wartości są istotne, ale jeśli oddzielą się od rzeczywistości zbyt wielu ludzi, zamieniają się w parodię samych siebie.

Problem nie w idei, ale w implementacji

ESG 2.0 bierze na warsztat nie tyle treść, co formę wdrażania. Bo problemem nie jest postulat dbania o środowisko czy prawa człowieka – lecz sposób, w jaki są one forsowane, koszt wdrożenia i społeczna alienacja, jaką wywołują. Gdy ESG staje się „światopoglądową wojną”, to traci przestrzeń na dialog i skuteczne działanie.

To właśnie dlatego regulacje ESG wymagają rewizji – nie po to, by z nich rezygnować, ale by przywrócić im cel. By nie były autoteliczne, lecz służyły realnemu wsparciu firm. Dziś zbyt wiele podmiotów raportuje „bo musi”, a nie dlatego, że widzi w tym wartość. Zbyt wielu przedsiębiorców przeklina obowiązki, które miały im pomóc w transformacji. ESG zamarło w okowach compliance, zamiast stać się wehikułem zmiany.

ESG to nie religia – to architektura lepszych systemów

Koncepcja ESG 2.0 nie wymazuje wartości, ale je osadza w realnym świecie. To powrót do zarządzania, a nie misjonarstwa. Do narzędzi, a nie ikon. Jak zauważył Cohen w swoim podejściu do sustainability management (de facto – ESG 2.0, choć bez tej nazwy), nie chodzi o to, by ESG było celem, ale środkiem do osiągania celów organizacji w sposób odpowiedzialny i długofalowy. Cohen zwraca uwagę, że traktowanie ESG jako ideologii może prowadzić do nieporozumień i oporu, podczas gdy praktyczne podejście do zrównoważonego zarządzania przynosi realne korzyści zarówno organizacjom, jak i społeczeństwu.

ESG nie ma być pomnikiem moralnej wyższości, ale sztuką szukania lepszych rozwiązań w skomplikowanym świecie. W świecie, w którym firmy nadal muszą być konkurencyjne, innowacyjne i odporne, a jednocześnie działać w sposób odpowiedzialny społecznie i środowiskowo.

Zakończenie? A może dopiero początek

Wiem, że przemawia przeze mnie idealizm… ale co zrobić – nadal wierzę w ludzi. I może właśnie ten idealizm z domieszką pragmatyzmu jest dziś najpotrzebniejszy. Nie po to, by tworzyć nową ideologię, ale by odratować wartości, które zbyt długo tonęły w papierach.

Bo świat nie cofnie się do czasów sprzed ESG. Ale jeśli ESG 1.0 nie działa – to zamiast go niszczyć, naprawmy je. Przemyślmy. Dostosujmy. Zaktualizujmy. Nadajmy mu wersję 2.0 – nie jak w aplikacjach mobilnych, ale jak w dojrzałej cywilizacji: przez refleksję, debatę i szukanie rozwiązań, które łączą ludzi, a nie dzielą.

I wtedy być może marzenie stanie się rzeczywistością.

Przemysław Kulik

Przeczytaj też:

Przemysław Kulik: Nowa metafizyka zrównoważonego rozwoju? O końcu antropocentryzmu i granicach odpowiedzialności