Prezentujemy esej, którego autorem jest Przemysław Kulik, manager i ekspert w obszarze ESG, CSR i strategicznego zrównoważonego rozwoju organizacji. Bardzo dziękujemy za ten – poświęcony fundamentalnym kwestiom ESG – tekst. I oczywiście zachęcamy do lektury.
Między wskaźnikiem a godnością: o potrzebie powrotu do antropologii relacyjnej w debacie o ESG.
W gęstniejącej od strategii, wskaźników i regulacji atmosferze współczesnej debaty o zrównoważonym rozwoju łatwo zapomnieć, od czego – a raczej od kogo – wszystko się zaczęło. Współczesne ESG mówi językiem taksonomii, scenariuszy dekarbonizacji, ryzyk niefinansowych i compliance. Ale w tym uporządkowanym labiryncie często gubi się to, co najbardziej nieuchwytne, a zarazem najbardziej fundamentalne: człowiek. Z jego godnością, relacyjnością, potrzebą sensu. Z duszą.
To pytanie – „czy zrównoważony rozwój ma jeszcze ludzką duszę?” – może brzmieć patetycznie. Ale nie jest retoryczne. Wraca bowiem jak wyrzut sumienia w dyskusjach, które zbyt często koncentrują się na narzędziach, a nie na celu. Zamiast debatować o jakości życia, rozliczamy intensywność emisji. Zamiast rozważać sprawiedliwość społeczną – optymalizujemy wskaźniki ESRS.
W tym kontekście coraz wyraźniej odzywa się alternatywny głos – głos katolickiej nauki społecznej. Nie jako ideologiczna kontrpropozycja, lecz jako humanistyczne przypomnienie, że rozwój nie zaczyna się od planety, ani nawet od gospodarki, lecz od osoby ludzkiej. Od człowieka konkretnego, cielesnego, zakorzenionego w relacjach.
Nie ekocentryzm. Nie antropocentryzm. Humanizm integralny
Kościół katolicki nie opowiada się ani za bezwzględnym ekocentryzmem, który chciałby usunąć człowieka z centrum troski o świat, ani za dominującym antropocentryzmem, który czyni z człowieka bezkarnego zarządcę Ziemi. Zamiast tego proponuje koncepcję humanizmu integralnego – perspektywę, w której rozwój to nie spektakularna transformacja gospodarki, ale harmonizacja celów ekologicznych, społecznych i ekonomicznych z myślą o dobru wspólnym.
To podejście nie eliminuje wskaźników, ale je porządkuje. Nie odrzuca gospodarki, ale ją cywilizuje. I nie ignoruje zmian klimatu – ale interpretuje je w kontekście relacyjnego świata, w którym człowiek ma nie tylko prawa, ale i zobowiązania wobec przyrody, wspólnoty i przyszłych pokoleń.
Jak pisze papież Franciszek w Laudato Si’, „Ziemia jest naszym wspólnym domem” – ale domem, który wymaga relacji, nie tylko regulacji. Człowiek nie jest na nim gościem ani tyranem, lecz gospodarzem – odpowiedzialnym, świadomym, zakorzenionym w międzypokoleniowym przymierzu.
Człowiek to nie wskaźnik ESG
W ostatnich latach coraz częściej słyszymy zarzut, że dyskurs ESG przekształca człowieka w obiekt regulacji – w „stakeholdera”, „usera”, „beneficjenta” polityk publicznych. Tymczasem, zrównoważony rozwój winien przywoływać motywy nadziei i troski o to, co najważniejsze: godność, relacje, wspólną odpowiedzialność.
To nie przypadek. Debata o ESG to czas refleksji nad tym, co fundamentalne w rozwoju społecznym. A zrównoważony rozwój w duchu chrześcijańskim – i szerzej: personalistycznym – także domaga się powrotu do fundamentów. Nie po to, by negować postęp technologiczny, zieloną transformację czy innowacje finansowe. Ale po to, by pytać: dla kogo to wszystko robimy? I czy czasem nie zapomnieliśmy, że za każdą polityką stoi konkretny człowiek – z jego lękami, nadziejami, ograniczeniami i aspiracjami?
Człowiek ponad wskaźniki: powrót do antropologii relacyjnej
W miejsce zimnej technokracji ESG Kościół proponuje antropologię relacyjną. Troskę o człowieka jako opiekuna, a nie kolonizatora Ziemi. Odpowiedzialność zamiast władzy. Przymierze zamiast dominacji.
To nie znaczy, że mamy porzucić wskaźniki emisji, ratingi ESG czy regulacje unijne. Ale że potrzebujemy drugiego oddechu – głębszego, refleksyjnego, etycznego. Takiego, który pyta nie tylko „czy realizujemy cele klimatyczne”, ale: czy robimy to w sposób, który nie uprzedmiatawia człowieka? Nie osamotnia go w świecie algorytmów i polityk środowiskowych?
Dusza zrównoważonego rozwoju
Czy zrównoważony rozwój ma jeszcze duszę? Może nie wszędzie. Ale jeśli chcemy, by ją miał – musimy ją świadomie przywrócić. Przez język. Przez wartości. Przez relacje. Nie chodzi o retoryczne wzmożenie, lecz o operacyjną redefinicję celów: od zielonego ładu ku dobremu życiu. Nie zero emissions, ale więcej sensu. Nie compliance, ale compassion.
W przeciwnym razie ESG stanie się tylko kolejnym projektem cywilizacyjnym, który – w imię postępu – zapomniał o człowieku.
Zamiast mierzyć zrównoważony rozwój odległością od neutralności klimatycznej, zacznijmy mierzyć go bliskością do drugiego człowieka, wynikającą ze współczucia dla jego potrzeb i godności.