Orlen rozpoczął Nowy Rok od ogłoszenia finalizacji przejęcia austriackiej spółki, która zarządza w tym kraju 267 stacjami paliwowymi. Niemal na połowie z nich można również ładować auta elektryczne, a nowy właściciel zapowiada, że takich stacji będzie zdecydowanie więcej.
Tym samym Austria stała się trzecim – po Niemczech i Republice Czeskiej – zagranicznym rynkiem pod względem ilości stacji należących do polskiego koncernu. I, co bardzo istotne, pod jednolitą marką Orlen.
Więcej Orlenu na rynkach regionalnych: efekt fuzji
Zgodnie ze strategią rozwoju do roku 2030 Orlen do końca bieżącej dekady ma dysponować około 3500 stacjami paliw w Polsce i za granicą. Już teraz zbliża się do tej liczby – poza Polską i wspomnianymi wyżej krajami, stacje należące do naszego narodowego koncernu multienergetycznego działają na Słowacji, na Węgrzech i na Litwie. Prawie połowa stacji paliw Orlenu to stacje poza Polską.
Przypomnijmy, że globalnie około połowy przychodów Orlen SA pochodzi z działalności za granicą – nie tylko w obszarze sprzedaży detalicznej paliw, ale m.in. zielonej energii i wydobycia. Po finalizacji połączenia z trzema grupami paliwowo-energetycznymi, kontrolowanymi przez Skarb Państwa, czyli Energą, Lotosem i PGNiG, potencjał finansowy Orlenu i tym samym jego możliwości inwestycyjne znacząco wzrosły.
Do roku 2030 na inwestycje ma trafić 320 mld zł, z czego około 40% na projekty związane z nisko- i zeroemisyjnymi źródłami energii. To piętnaście razy więcej, niż łączna kwota przeznaczona na inwestycje w latach 2008-2015. Nie jest to zarzut wobec poprzedniej ekipy, ale unaocznienie tego, jak fuzja zwiększyła możliwości działania Orlenu.
Kierunek bez zmian: zielona energia
Wszystko wskazuje na to, że już w lutym poznamy nowe władze koncernu, a – co za tym idzie – pierwsze deklaracje co do kierunków dalszego działania. Dowiemy się, czy realizowana obecnie strategia ulegnie modyfikacjom. Nie ma najmniejszych wątpliwości, co podkreślają komentatorzy i analitycy niezależnie od politycznych sympatii i oceny działań obecnego zarządu spółki, że nie wchodzi w grę rezygnacja z szeroko zakrojonych projektów związanych z zieloną energetyką.
Dalsza część tekstu pod filmem
Powód jest prosty: jeśli nie zrealizuje ich Orlen, jedna z dziesięciu największych europejskich spółek energetyczno-paliwowych w Europie, to nie zrealizuje ich żadna polska spółka. Bo też żadna nie ma odpowiednich możliwości finansowych. Wizja, że transformacja energetyczna jest dokonywana rękami wielu drobnych podmiotów, jest czystą utopią. Efektem takiego eksperymentu będzie kres marzeń o niezależności energetycznej i surowcowej Polski. Znowu będziemy skazani na kupno prądu z zagranicy, co będzie kamieniem u szyi naszej gospodarki.
Przeczytaj o szczegółach nowej Strategii Zrównoważonego Rozwoju Grupy ORLEN
Przyszły zarząd Orlenu dostanie w wianie prężnie działającą i stabilną finansowo firmę. Musi oprzeć się pokusie drenowania jej z zysków, które wszak trafiają w dużej części na zielone inwestycje. Nie powinien też naśladować polityki sycylijskich Bourbonów, którzy po upadku Napoleona potrafili nakazywać likwidację oświetlenia w mieście czy wycięcie drzew tylko dlatego, że te innowacje zaprowadzili znienawidzeni poprzednicy.
To jasne, że kontrolowane przez Skarb Państwa spółki w pewnym zakresie muszą realizować politykę rządu. W przypadku spółek z sektora energii, paliw i strategicznych surowców ma to szczególne znaczenie. Nie mogą jednak być narzędziami do doraźnych politycznych gier czy źródłami pozyskiwania pieniędzy bez oglądania się na interes akcjonariuszy i ich przyszłość. Miejmy nadzieję, że w najbliższych latach Orlen uniknie tego rodzaju zagrożeń.
Dr Piotr Balcerowski, Wiceprezes Instytutu Staszica