Priorytet: działanie bez zaburzeń
Zacytuję prezesa Orlenu, który podczas spotkania ze związkowcami podkreślił, że każdy rząd – czyli kontrolujący spółkę akcjonariusz – ma prawo do suwerennych decyzji w zakresie realizowanej polityki, w tym decyzji personalnych. A już 6 lutego odbędzie się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy koncernu multienergetycznego, które uruchomi zapewne proces zmiany władz. Cieszy fakt, że cały czas spółka realizuje kolejne projekty – pierwsze dni stycznia przyniosły m.in. finalizację przejęcia prawie 300 stacji paliw w Austrii, czyniąc tym samym z rynku austriackiego trzeci pod względem wielkości zagraniczny rynek stacji w rękach polskiego koncernu. I, dodajmy, pod polską marką Orlen.
Chciałoby się dodać: i o to chodzi. O to, by polityczne zawirowania w jak najmniejszym stopniu oddziaływały na projekty realizowane przez nasze kluczowe spółki. A specyfika polskiego rynku jest taka, że ci najwięksi w strategicznych branżach są kontrolowani przez Skarb Państwa. Są zarazem notowani na giełdzie, więc każde napięcia na scenie politycznej mogą przekładać się na spadek kursu akcji i uderzać po kieszeni również prywatnych akcjonariuszy.
Miraż państwowych spółek bez ingerencji państwa
Styczeń i luty będą miesiącami dużych zmian w kontrolowanych przez państwo bankach, firmach ubezpieczeniowych, spółkach energetycznych, paliwowych i surowcowych. Obecnie rządząca ekipa szła pod hasłem ich odpolitycznienia i obsadzania członków zarządu w wyniku konkursu. Cóż, takie hasło pojawia się nieprzerwanie w programach różnych ugrupowań od wielu lat – i pozostaje tylko hasłem. Ale czy możliwe jest – i czy jest wskazane – kompletne wyłączenie tych spółek spod gestii polityków? Powiem coś, co oburzy liberałów: strategiczne dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego, surowcowego i gospodarczego państwowe spółki muszą być, z poszanowaniem prawa i interesów inwestorów, elementem realizowanej przez rząd polityki w tym zakresie.
Wspomniany Orlen, PGE czy KGHM powinny generować zyski, a ich władze są zobowiązane działać zgodnie z kodeksem spółek handlowych i dbać o kapitał akcjonariuszy. Jednak czy możliwe jest budowanie zielonej energii albo bezpieczeństwa surowcowego bez aktywności tych spółek? Interes publiczny i interes inwestorów wszak nie muszą być sprzeczne. Popatrzmy chociaż na rynek francuski, gdzie państwo jest udziałowcem (czasami, jak w przypadku atomowego giganta EDF, nawet 100-procentowym) spółek energetycznych czy zbrojeniowych.
Nie chodzi o to, by udawać, że dominujący akcjonariusz, czyli Skarb Państwa, nie będzie się interesował polityką takich spółek. Ba, polityczne umocowanie prezesów czy członków zarządu w przypadku niektórych z nich jest o tyle istotne, że pozwala na skuteczne wyważenie między interesem spółki a planami rządzących. Pod warunkiem, że tacy prezesi będą nie tylko mieli odpowiednią wiedzę i doświadczenie, ale będą potrafili oprzeć się naciskom. Oczywiście nie zmienia to faktu, że spółki, w których my – jako podatnicy – jesteśmy niejako „pośrednimi” udziałowcami nie powinny być traktowane jako dojna krowa dla organizacji politycznych ani być miejscem zatrudniania „po znajomości” krewnych i bliskich decydentów.
Jest szansa na dobrą zmianę
I jeszcze jedna, bardzo istotna kwestia. Nowi menedżerowie powinni realizowane obecnie strategie analizować bez politycznych nacisków. Celem nie może być wykazanie, że poprzednicy wszystko robili źle, ale merytoryczna korekta planów i inwestycji. Są przecież sprawy, jak budowa nisko- i zeroemisyjnej energetyki, jak rozbudowa przemysłu zbrojeniowego, których znaczenie nie podlega dyskusji.
Obecny rząd dopiero będzie przejmował kontrolę nad spółkami, więc wypada dać mu kredyt zaufania. Złe praktyki zwykły silnie się zakorzeniać, wprowadzanie dobrych idzie trudniej. Ja jednak, jako niepoprawny optymista, wierzę, że wiele rzeczy uda się naprawić!
Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”
Źródło: Z nadzieją na dobre praktyki w państwowych spółkach. Blog Krzysztofa Przybyła (Salon24.pl)