Anty-Konferencja CSR

Dokąd zmierza świat i Polska? Czy CSR jest słusznie postrzegany przez wielu konsumentów jako „chwyt marketingowy”? W jaki sposób zwrócić ich uwagę na kwestie społecznej odpowiedzialności firm? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań udzielili prelegenci Anty-Konferencji CSR zorganizowanej 29 listopada br. przez Forum Odpowiedzialnego Biznesu.

Anty-Konferencja CSR była prawdziwym forum wymiany doświadczeń, wiedzy, dobrych praktyk firm oraz wyzwań związanych z wybranym tematem między obecnymi na spotkaniu osobami. Do burzliwych dyskusji zainspirowali prelegenci: prof. Grzegorz Kołodko i siostra Małgorzata Chmielewska, członkini katolickiej wspólnoty Chleb Życia, twórczyni nagradzanego i odnoszącego sukcesy przedsiębiorstwa społecznego.

Wielu zastanawia się nad tym, w którym kierunku pójdzie CSR w Polsce. Jeśli Zachód stanie się naszym drogowskazem, to niewątpliwie czeka nas ustandaryzowienie działań społecznie odpowiedzialnych. A że wiodącymi tematami podczas Anty-Konferencji CSR, czyli spotkania liderów i liderek CSR w Polsce były: Robimy CSR naprawdę czy dlatego, że tak wypada?; CSR w mediach; Zaangażowanie pracowników w CSR; Jak uniknąć sytuacji w Bangladeszu? – Standardy CSR w łańcuchu dostaw, to również w tych obszarach spodziewałabym się największego zainteresowania i aktywności świata biznesu – mówi Mirella Panek-Owsiańska.

Obecni na Anty-Konferencji goście prof. Grzegorz Kołodko oraz s. Małgorzata Chmielewska  w trakcie swego wystąpienia odpowiedzieli na wiele nurtujących pytań:

•    Czy nasze społeczeństwo jest gotowe na przyjęcie produktów (często droższych) wytworzonych
w sposób zrównoważony?
prof. Grzegorz Kołodko: Niestety, wciąż jeszcze nie w wystarczającym stopniu. To bowiem wymaga nie tylko wysokiego stopnia świadomości i dojrzałości społecznej, przejawiającej się m. in. troską
o losy następnych pokoleń, lecz także dostatecznie wysokiego poziomu rozwoju. Zważywszy na marne tempo wzrostu gospodarczego podczas minionych kilku lat, większość społeczeństwa nadal preferuje poprawę materialnych warunków życia bez oglądania się na społeczne i środowiskowe koszty tej poprawy i nie troszczy się odpowiednio o zrównoważony rozwój.

•    Czy CSR jest słusznie postrzegany przez wielu konsumentów jako „chwyt marketingowy”?
prof. G. K.: Obawiam się, że słusznie. Rozmaite formy przejawiania tzw. CSR to właśnie nic innego jak „chwyt marketingowy”. Etyka biznesu jest niezwykle ważna, jednakże samo wołanie o moralność na tym polu absolutnie nie wystarcza, podobnie jak parę tysięcy lat nawoływania do przestrzegania dekalogu bynajmniej nie wyzwoliło ludzi z grzeszenia. Konieczna jest aktywna polityka państwa, zwłaszcza tworzenie stosownych instytucji (w znaczeniu behawioralnym, a więc zasad i reguł rynkowej gry ekonomicznej). Bez tego „społeczna odpowiedzialność biznesu” pozostawać będzie blichtrem, a nie dominującym zachowaniem goniących za zyskiem firm, właścicieli, inwestorów, menadżerów.

•    Jak zachęciłby Pan Polskich przedsiębiorców, by wdrożyli działania CSR w swoją strategię?
prof. G. K.: Zachęcać warto, ale przede wszystkim odpowiednią  regulacją, czyli właściwymi instytucjami trzeba ich do tego skłaniać, jeśli nie wręcz zmuszać. Dlatego też nie od dziś twierdzę, że najpotężniejszą organizacją regulującą stosunki gospodarcze w Polsce powinien być UOKiK, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

•    Jak siostra rozumie pojęcie CSR, czy termin „zrównoważony rozwój” funkcjonuje również w siostry środowisku?
Siostra Małgorzata Chmielewska: Oczywiście ten termin funkcjonuje w moim środowisku, czyli w środowisku organizacji pozarządowych, a szczególnie w środowisku tych, którzy zajmują się rozwojem społecznym. Chodzi o to, i dlatego żyjemy, dlatego pracujemy, żeby ludziom, którzy się gorzej urodzili, którzy mieli mniejsze szanse umożliwić ich osobisty rozwój, a co za tym idzie włączenie się w życie społeczne, gospodarcze, kulturowe, duchowe.  Na tym zyskuje oczywiście całe społeczeństwo. Ci, którym się lepiej powiodło, ci którzy są silniejsi muszą się po prostu posunąć. Podzielić tym co mają, ale także zrobić miejsce. Świat zacieśnia się wokół tych, którym się powiodło, spychając całą resztę na margines. Zróbmy miejsce.

•    Czy dbałość o społeczność, środowisko w której działa siostry przedsiębiorstwo postrzega siostra jako moralny obowiązek czy może budowanie przewagi konkurencyjnej?
s. M. Ch.:  Prowadzimy bieda-biznes, o konkurencji nie ma mowy. Natomiast oczywiście chcemy stworzyć przestrzeń, w której będą panowały inne prawa niż panują w świecie. To jest mrzonka, ale z drugiej strony nie. Stwarzamy miejsce, w którym ludzie mogą rozwijać się, w którym mogą pracować (stwarzamy miejsca pracy), w którym mogą dbać o edukację dzieci (mamy świetlicę, mamy przedszkole, mamy fundusz stypendialny). Jest to zdecydowanie troska o najbliższe otoczenie, o to żebyśmy wszyscy razem szli, a nie Ci którzy są zdolniejszy wyrywali się do przodu, jeszcze kopiąc po łydkach tych słabych.

•    Prowadzenie biznesu przez wielkie międzynarodowe korporacje kojarzone jest zazwyczaj wyłącznie z czerpaniem zysków finansowych i komercją, czy siostry zdaniem można w jakiś sposób przełamać ten stereotyp?
s. M. Ch.: W samej komercji oczywiście nie ma nic złego, bo po to jest biznes, aby zarabiać. Natomiast to wszystko zależy od owych korporacji. Oczywiście można przełamać ten stereotyp, ale pod bardzo twardymi warunkami. Jeśli korporacje czerpią zyski z wyzysku słabszych no to muszą tego zaprzestać. Jest to niezwykle trudne w wykonaniu. Dlatego że taka jest ludzka natura, że żądza władzy, żądza pieniądza, czasami przysłania nam najzwyczajniej w świecie przyzwoitość. To od samej korporacji zależy czy przełamie ten stereotyp. Na ogół niestety przełamują pod naciskiem opinii publicznej czy tragedii w Bangladeszu, kiedy już nie można ukryć, jakim kosztem wytwarzane są produkty, które my kupujemy tutaj m.in. w Polsce. Wielka szkoda, że trzeba ofiar bardzo, bardzo wielu ludzi, trzeba wielu łez, żeby zmienić postępowanie. Ale widocznie nie ma innego wyjścia jeśli człowiek sam nie potrafi żyć zgodnie ze swoim sumieniem, być uczciwym wobec innych, to trzeba go czasem do tego zmusić.