Regulacje przyjmowane na forum Unii Europejskiej oraz zalecenia instytucji międzynarodowych mają znaczący wpływ na kształt polskich przepisów. Jednak Polska wciąż ma problem z forsowaniem na ich forum swoich interesów i zapewnieniem, aby te międzynarodowe regulacje, wypracowywane w drodze negocjacji i kompromisów, były dla niej jak najkorzystniejsze – wynika z nowego raportu, który przygotowała Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego. Eksperci wskazują, że Polska jest niedoreprezentowana w instytucjach unijnych i organizacjach międzynarodowych. Mimo ponad 30 lat suwerenności swojej polityki zagranicznej wciąż dopiero uczy się też skutecznego operowania w środowisku międzynarodowym. Ostatnie miesiące przyniosły wzrost roli naszego kraju na arenie międzynarodowej, co warto wykorzystać.
– W ostatnich kilku latach pozycja Polski na arenie międzynarodowej nie była niestety tak dobra, jak byśmy tego oczekiwali. Mieliśmy trudne początki z administracją Joe Bidena, na co wpłynęły m.in. sprawy związane z praworządnością, wolnością mediów etc. Trudno było zorganizować chociażby wizytę członków amerykańskiej administracji wysokiego szczebla w Polsce. Podobnie na forum unijnym, w kontaktach z naszymi najważniejszymi partnerami, czyli z Francją i Niemcami, z którymi też toczyliśmy różnego rodzaju spory – mówi agencji Newseria Biznes dr Tomasz Smura, dyrektor Biura Analiz i członek zarządu Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, współautor raportu „Jak chronić interes narodowy na scenie międzynarodowej? Polska w organizacjach międzynarodowych i wobec zewnętrznych regulacji”.
Paradoksalnie pozycję Polski na arenie międzynarodowej poprawił wybuch wojny w Ukrainie w lutym br. Jako kluczowy kraj wschodniej flanki NATO i jeden z głównych sojuszników Ukrainy zaczęła ona odgrywać bardzo ważną rolę w działaniach zmierzających do zakończenia konfliktu.
– Światowa opinia publiczna dostrzegła, że Polska jest kluczowym państwem wspierającym Ukrainę. Poza tym Polki i Polacy wykazali się dobrą wolą i dużą determinacją, pomagając uchodźcom z Ukrainy, i to też zostało odebrane bardzo pozytywnie – mówi dr Tomasz Smura. – W początkowym okresie niemal co drugi dzień odbywały się delegacje wysokiego szczebla do Polski. Co więcej, przyjechali tu chyba wszyscy najważniejsi przedstawiciele amerykańskiej administracji, zaczynając od sekretarza Antony’ego Blinkena, sekretarza obrony Lloyda Austina, wiceprezydent Kamali Harris i wreszcie prezydenta Joe Bidena, który wygłosił przemówienie na dziedzińcu Zamku Królewskiego. To wcześniej było w ogóle trudne do wyobrażenia.
– Rosyjska agresja na Ukrainę spowodowała, że Polska stała się krajem bardzo istotnym z punktu widzenia polityki światowej, krajem o znaczeniu piwotalnym. Dziś wiele krajów w Europie, ale przede wszystkim Stany Zjednoczone, ma świadomość, że bez Polski nie można utrzymać architektury światowej. To bardzo umacnia naszą rolę. Mamy takie okienko geopolityczne, które powinniśmy wykorzystać do tego, żeby wzmocnić polską dyplomację, zabiegać aktywnie o nasze interesy krajowe i międzynarodowe – dodaje poseł Arkadiusz Mularczyk, przewodniczący delegacji polskiego Sejmu i Senatu do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
Mimo ponad 30 lat suwerenności polityki zagranicznej Polska wciąż jednak dopiero uczy się skutecznego operowania w środowisku międzynarodowym. Nadal ma też trudności z forsowaniem swoich interesów – oceniają w raporcie eksperci Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
– Mamy pewien niedosyt tego, co można by było osiągnąć, jeśli chodzi o działania polskiego rządu na forum międzynarodowym w zakresie obrony naszych interesów. W tym momencie najważniejsze są kwestie bezpieczeństwa i jesteśmy właśnie po szczycie NATO w Madrycie, gdzie nie udało się osiągnąć wszystkiego, co postulowaliśmy, czyli większej, stałej obecności NATO na wschodniej flance – zauważa dr Tomasz Smura. – Polacy są niedoreprezentowani w instytucjach unijnych, w organizacjach międzynarodowych.
Co istotne, Polacy stosunkowo rzadko obejmują wysokie stanowiska w instytucjach międzynarodowych wymagające poparcia innych państw. Z kolei polscy eksperci, kandydujący w otwartych konkursach, narzekają na brak wsparcia ze strony polskich władz. Ci, którym udało się już znaleźć zatrudnienie w organizacjach międzynarodowych czy instytucjach unijnych, wskazują też, że polskie władze nie utrzymują z nimi relacji i nie istnieją żadne mechanizmy ułatwiające ich kontakt z pracownikami z polskich ministerstw i urzędów.
– Musi się poprawić mechanizm wsparcia polskich obywateli kandydujących do organizacji międzynarodowych. Po drugie, powinny powstać jakieś mechanizmy koordynujące Polaków, którzy już pracują w organizacjach międzynarodowych. Wiadomo, że taki urzędnik ma pewne sympatie związane ze swoim krajem, z jego interesami, więc z pewnością jest to kapitał, który warto wykorzystać – ocenia dyrektor Biura Analiz i członek zarządu Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Ponadnarodowe regulacje, np. w ramach UE, i normy takich organizacji jak WTO, WHO czy ILO muszą uwzględniać wizje i cele wielu różnych podmiotów, więc zazwyczaj mają charakter kompromisu. Państwo ma jednak wiele narzędzi, aby zapewnić, że dana regulacja międzynarodowa wypracowywana w toku negocjacji osiągnie najlepszy dla niego kształt. Kluczowa jest tu m.in. jakość własnej służby dyplomatycznej, ale też umiejętność współpracy ze społeczeństwem obywatelskim (organizacjami pozarządowymi, think tankami, mediami itp.) czy własnymi grupami interesów oraz organizacjami i grupami lobbingowymi. Tymczasem Polska wciąż ma na tym polu problemy, czego przykładem są m.in. zagadnienia energetyczno-klimatyczne czy kwestia pracowników delegowanych. Ostateczny kształt przepisów, które dotyczą tej właśnie kwestii, bardzo istotnej dla polskich firm, został przyjęty na forum UE mimo sprzeciwu ze strony Polski.
– Musimy mieć świadomość, że 30 lat po upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej Polska cały czas była krajem na dorobku. Szlusowaliśmy do UE, Brukseli, do lepszego życia, do tego, żeby być w klubie zamożniejszych krajów. I dzisiaj, kiedy już tam jesteśmy, widzimy, że często nasze interesy są inne niż interesy Brukseli, Berlina czy Paryża – mówi Arkadiusz Mularczyk. – W szczególności pokazała to wojna na Ukrainie, gdzie Paryż czy Berlin są bardzo opieszałe, jeśli chodzi o pomoc dla walczącej Ukrainy. To powoduje, że musimy w pewien sposób zrewidować nasze relacje w Unii Europejskiej, zastanowić się nad naszymi sojuszami. Musimy z tego wyciągnąć bardzo poważne wnioski, jeśli chodzi o naszą politykę międzynarodową.
– Obecna sytuacja międzynarodowa czyni konieczną zdecydowaną politykę Polski na forum międzynarodowym, zarówno wobec partnerów państwowych, jak i organizacji międzynarodowych. Krótko mówiąc, polityka musi być w tym zakresie asertywna, ale musi też odpowiednio identyfikować polski interes, żeby on nie był interesem partykularnym, na który wpływ mają potrzeby bieżące jakiejś narracji politycznej albo interesu politycznego. Moment historyczny, w którym jesteśmy, wymaga raczej spojrzenia szerszego i zbudowania takich mandatów negocjacyjnych Polski i takich stanowisk, które będą postrzegały rzeczywistość w dłuższej perspektywie – mówi prof. dr hab. Artur Nowak-Far z Katedry Administracji Publicznej w Szkole Głównej Handlowej.
Jak podkreślają eksperci, Polska będzie miała realny wpływ na kształt prawa międzynarodowego tylko wtedy, gdy będzie miała długofalową strategię swojego udziału, roli i celów, jakie ma do osiągnięcia w organizacjach, które to prawo tworzą. Na gruncie krajowym potrzebne jest z kolei szersze, bardziej kompleksowe podejście do nowo powstających regulacji.
– Niestety jest tak, że nad regulacjami, które mają szeroki wpływ na życie i interesy obywateli, często pracuje dwóch–trzech urzędników w danym resorcie. Natomiast dzisiejszy świat jest tak skomplikowany, że coś, co jest korzystne np. z perspektywy Ministerstwa Klimatu i Środowiska, może być już niekorzystne z perspektywy resortu odpowiedzialnego za transport albo infrastrukturę. Dlatego, przyglądając się pracom nad regulacjami międzynarodowymi, musimy mieć szersze, międzyresortowe podejście i uwzględniać interesy przedsiębiorców, obywateli, społeczeństwa obywatelskiego. Ten proces powinien być bardziej otwarty – podkreśla dr Tomasz Smura.
– Polska ma narzędzia: korpus urzędniczy i odpowiednio zbudowane instytucje. Pewnym problemem w tym zakresie jest jednak adekwatne do potrzeb dobranie ludzi. To dlatego, iż kryterium doboru powinna być znajomość tematu, odpowiednie predyspozycje zawodowe i psychologiczne. Pod tym kątem powinny być dobierane kadry urzędnicze. One potrzebują też odbudowy, wzmocnienia korpusu służby cywilnej. W te chwili mamy pewne dysfunkcje w tym zakresie i wiele można zrobić, aby to usprawnić – dodaje prof. dr hab. Artur Nowak-Far.
Źródło: Newseria