Spółka LPP – właściciel marek: Reserved, House, Cropp, Mohito oraz Sinsay, kupiła maseczki ochronnych w Polsce i wysłała je do Chin. Miały trafić do najbardziej potrzebujących regionów Chin, ale 300 tys. z nich trafiło do 11 fabryk, które produkują odzież dla LPP.
LPP na swojej stronie informuje, o swoim zaangażowaniu w walkę z koronawirusem. Możemy dowiedzieć się, że przekazała 3 tys. maseczek ochronnych szpitalowi w Gdańsku.
LPP na cenzurowanym
Jak podaje Newsweek – w styczniu firma zakupiła pół miliona maseczek ochronnych w Polsce i wysłała je do potrzebujących regionów w Chinach. Większa część trafiła jednak do fabryk produkujących odzież dla LPP. W tym czasie władze chińskie wprowadziły obowiązek używania masek ochronnych w miejscach publicznych i w zakładach pracy.
Firma LPP odpiera zarzuty oświadczając m.in.: każda pomoc na rzecz osób poszkodowanych na kontynencie azjatyckim w tamtym czasie miała na celu zahamowanie rozprzestrzeniania się wirusa i tym samym zmniejszenie prawdopodobieństwa jego przeniesienia się na pozostałe kontynenty, w tym również europejski. (..) Partnerzy chińscy, którzy otrzymali nasze wsparcie na początku roku, od tygodnia z własnej inicjatywy i w porozumieniu z LPP organizują transporty masek, które finansuje spółka kwotą 1 mln PLN i sukcesywnie przekazuje polskim szpitalom.
Brak maseczek poważnym problemem polskiej służby zdrowia
Brak maseczek doskwiera obecnie polskim placówkom medycznym. Lekarzy wspierają krawcowe, które bezpłatnie zaczęły szyć niezbędne maseczki. Jednak LPP oświadczyło, że: fałszywą też jest teza jakoby wysyłka 500 tys. masek do Chin zachwiała polskim rynkiem masek. Zwracamy uwagę, że transport miał miejsce pod koniec stycznia, kiedy epidemia koronawirusa nie dotarła jeszcze do Europy.
LPP pozytywnym bohaterem?
Afera maseczkowa rozkręcona wokół LPP to dla mnie przykład tego, jak opacznie można zrozumieć czyjeś działania. Przecież Piechocki chciał tylko ratować ludzi. Nieważne nawet, czy w swoich fabrykach, czy nie. Była to jednak pomoc dla pogrążonych w kryzysie Chińczyków. Dla mnie Piechocki jest jej pozytywnym bohaterem. Negatywnym są niestety moi koledzy dziennikarze – napisał Sebastian Ogórek, redaktor naczelny money.pl w swoim artykule podsumowującym “maseczkową aferę”.
LPP miało już wcześniej problemy wizerunkowe po tym jak metki marki firmy znaleziono w ruinach fabryki w Bangladeszu.