Donald Trump rozpala emocje nie tylko w ojczystym kraju. Nie ma się czemu dziwić, bo wiele jego, łagodnie mówiąc, kontrowersyjnych decyzji i wypowiedzi zapewne nie pozostanie bez wpływu na to, co będzie się działo w Europie. Ale zostawmy kontrowersje i przejdźmy do tego, za co prezydenta Stanów Zjednoczonych warto pochwalić. Mało tego – warto postawić go za wzór naszym politykom. Nawet, jeżeli niechętni nowemu gospodarzowi Białego Domu komentatorzy określają to mianem populizmu, to jest to populizm godny pochwały – uważa Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Już spieszę z wyjaśnieniem, o co chodzi. Mianowicie prezydent Trump podpisał dekret nakazujący federalnym agencjom, by razem z każdym projektem nowych regulacji wskazywały dwa akty prawne, które zostaną uchylone. W ten oto sposób po pierwsze mają zmaleć koszty wdrażania kolejnych regulacji, a po drugie – obywatele mają mieć łatwiej.
Jestem ciekawy, jak ten eksperyment się powiedzie. W polskich realiach taka regulacja mogłaby okazać się zbyt zachowawcza. Poruszamy się bowiem w coraz gęstszej dżungli rodzimych przepisów, nierzadko wzajemnie się wykluczających, do tego stojących w sprzeczności do regulacji unijnych. Polską specyfiką jest niestety odpowiadanie na rozmaite problemy kolejnymi aktami prawnymi, a nie realnymi działaniami. Chaos w przetargach? To po raz setny znowelizujmy Prawo zamówień publicznych i dorzućmy kilka aktów wykonawczych. Problemy z lichwiarzami? Zaostrzmy przepisy – cóż z tego, że pożyczkowi przestępcy będą śmiali się z tego w kułak? Symptomatyczne, że rząd, chwaląc się osiągnięciami zeszłego roku, podał, ile to nowych ustaw przybyło w ramach zmieniania Polski. Obywatele woleliby, żeby tym zmianom towarzyszyło karczowanie prawnej dżungli, a nie jej zagęszczanie.
Jeżeli nie odważymy się na ruch w stylu Donalda Trumpa, to może zacząć od małych, ale ważnych kroków? Ot, na początek dokonanie gruntownego przeglądu polskiej legislacji pod kątem deregulacji. Świetnie, że w ostatnich latach ograniczono listę działalności gospodarczej objętej pozwoleniami, ułatwiono dostęp do niektórych zawodów, odrobinę (choć niewiele) ruszyło się w Prawie budowlanym. Ale jest cała masa mniej spektakularnych, a zbędnych utrudnień, które można by od ręki usunąć. Kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat temu przyjęto ustawę czy wydano rozporządzenie – i tak zostało. Może wtedy to miało sens, dzisiaj jest tylko utrudnieniem.
Jeżeli argument o ułatwieniu życia obywatelom nie jest wystarczający, to można dorzucić argument finansowy. Biurokracja kosztuje. Każda zbędna czynność administracyjna, każdy formularz to realne pieniądze wydawane z budżetu państwa i samorządów. W ramach słusznej akcji uszczelniania budżetu można by i o tym pomyśleć. A sądzę, że zbierając złotówka do złotówki, uskładać się mogą setki milionów złotych. I wszyscy – od przysłowiowego Kowalskiego po ministra finansów – będą szczęśliwi. No, prawie wszyscy, bo mniej przepisów to mniej pracy dla prawników i doradców podatkowych…
Źródło: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl/200919,pojdzmy-w-slady-trumpa