Wartość dodana

lekarstwa
tabletki

Stosując pewne kalki myślowe, można łatwo wpaść we własne sidła. Doświadczają tego ci, którzy – nie bez racji – sprzeciwiają się nadmiernym wydatkom z państwowej kasy. Jak podkreślają, nie ma bowiem pieniędzy „państwowych” czy „publicznych”. Są po prostu pieniądze pochodzące z naszych podatków. Rząd zachowuje się tutaj jak pracownik, który płaci za przyjęcie służbową kartą kredytową i mówi, że to on dzisiaj zaprasza – opisuje Arkadiusz Bińczyk, ekspert medialny na łamach dziennika Polska.

 

Sądzę, że nie tylko ja mogę podpisać się pod powyższym stwierdzeniem. Aczkolwiek wiele osób, które uznają je za słuszne, wbrew logice krytykują jeden z najbardziej trafionych programów społecznych Trzeciej Rzeczypospolitej – program „Rodzina 500 plus”. Według nich to nic innego jak pożałowania godne rozdawnictwo…. No właśnie, czego? Publicznych pieniędzy? Przecież ustaliliśmy, że to termin wprowadzający w błąd.

Naszych pieniędzy? Jeśli tak, to trudno o słuszniejszą inicjatywę. Pobrane z podatków pieniądze wracają bowiem do podatników, zamiast iść na stworzenie kolejnych urzędów. Jeżeli ktoś chce być konsekwentnym i jest przeciwny szastaniu przez państwo naszymi pieniędzmi, to powinien takie inicjatywy pochwalać. A jeżeli uważa, że to on sam winien decydować, na co idą jego pieniądze, to niech zgłosi postulat zniesienia dotacji do przewozów pasażerskich i jeździ z Warszawy do Płocka za dwieście złotych. Bo wszak ci, którzy z kolei nie korzystają, mogą sobie takiej dotacji nie życzyć.

DLA WIELU RODZIN 500+ TO ZBYT DUŻY ZASTRZYK GOTÓWKI

Program „Rodzina 500 plus” nie jest bez wad. Zasadniczą wadą jest to, że przy jego realizacji pożywią się liczni urzędnicy. Znacznie oszczędniejszym rozwiązaniem byłoby po prostu wprowadzenie możliwości odliczania należnej kwoty od podatku. Jedni zapłacą podatek mniejszy o sześć tysięcy złotych, inni o dwanaście tysięcy, a ci, którym przysługuje więcej, niż wynosi kwota podatku, dostaną stosowny zwrot. Dystrybucja nowego świadczenia w obecnej formie, co prawda silnie oddziałuje propagandowo (pieniądze na konto), ale jest niestety kosztowna. Niestety, w tym przypadku PR wygrał z oszczędnościami.

Ci, którzy przy okazji takich programów mówią o „rozdawnictwie” i “marnotrawstwie” wprowadzają opinię publiczną w błąd. Te pieniądze nie są bowiem zamrażane na kontach, nie są zamieniane na złoto i zakopywane w ogródkach. Trafiają w zasadzie od razu na rynek. Kiedy czytam pełne oburzenia informacje, że oto dzięki „Rodzinie 500 plus” wzrasta obrót w sklepach odzieżowych czy ludzie masowo rzucają fatalnie płatne posady, mam wrażenie, że pogram doskonale się sprawdza. Jego wartością dodaną powinno być bowiem ożywienie gospodarki i wykorzenienie patologii na rynku pracy. Jeżeli matka trójki dzieci woli zostać w domu, bo dostała tysiąc złotych, niż tyrać przez cały tydzień to znaczy, że otrzymywała za swoją pracę daleko niewystarczającą zapłatę.

500 PLUS. RODZINY MOGĄ WRESZCIE WIĄZAĆ KONIEC Z KOŃCEM. I SPEŁNIAĆ MAŁE MARZENIA

Jest szansa, by na gospodarkę pozytywnie zadziałał inny „rozdawniczy” projekt. Mam na myśli bezpłatne leki dla osób, które ukończyły 75 lat. Już niebawem Ministerstwo Zdrowia sporządzi listę środków, które będą przysługiwały nieodpłatnie seniorom. Nie jest żadnym populizmem stwierdzenie, że polscy seniorzy bardzo często muszą wybierać między opłaceniem czynszu za mieszkanie, kupnem jedzenia a wykupieniem recepty. To, że poprzednia koalicja sejmowa zablokowała ten projekt za swojej kadencji (jeden z senatorów wręcz szczycił się tym na swoim blogu), było jednym z większych politycznych i ekonomicznych błędów. Tak, ekonomicznych – brak dostępu do leków powoduje bowiem, że finał finałów chory może trafić do szpitala i tam będzie leczony znacznie drożej za publiczne, a więc nasze pieniądze.

To oszczędność dla budżetu. A korzyści dla rynku? Program bezpłatnych leków ma szansę przyczynić się do rozwoju polskiego czyli krajowego przemysłu farmaceutycznego. Przy czym ważna uwaga: „polski” oznacza nie tylko spółki ze stuprocentowym polskim udziałem, ale wszystkie firmy, które produkują leki w naszym kraju. Tu zatrudniają pracowników, tu płacą podatki, tu współpracują z placówkami badawczymi. Minister zdrowia, pytany o ewentualne preferencje dla tych krajowych producentów stwierdził z oficjalną miną, że żadnych preferencji nie będzie. I jest to zrozumiałe: gdyby powiedział co innego, przyznałby się do chęci łamania unijnego prawa.

CO SIĘ STAŁO Z PIENIĘDZMI Z PROGRAMU RODZINA 500+?

W takich kwestiach zawsze radzę sięgnąć po przykład Niemiec. To państwo, które nigdy, przenigdy oficjalnie nie wprowadza zakazanych preferencji. Każda firma unijna ma takie same szanse – niemiecka, francuska, bułgarska. Jednak jakimś cudem finalnie zamówienia trafią w 90 % do rodzimych koncernów. Mówię bez ironii: prawdziwy gospodarczy patriotyzm. W sytuacji, gdy mamy do wyboru produkt zagraniczny z jednej strony, a z drugiej porównywalny jakościowo i cenowo produkt wyprodukowany u nas, wybierajmy bez wahania ten drugi. I mamy wartość dodaną, zupełnie jak w przypadku „Rodziny 500 plus” czy – potencjalnie – programu lekowego. Dostarczamy korzyści sobie, a dodatkowo – rodzimej gospodarce. Podziwiamy często Niemców za ich sprawność i za dobrze funkcjonującą gospodarkę. Pójdźmy więc ich śladem!
Źródło: http://www.polskatimes.pl/opinie/felietony/a/wartosc-dodana,10455218/