Solo Amazon Expedition na starcie

Sukces! Canoe Marcina Gienieczko nareszcie dojechało do Quito. Dzięki zaangażowaniu firmy C. Hartwig ze Szczecina wyprawa Solo Amazon Expedition może na reszcie się rozpocząć. Sprzęt został wyciągnięty z urzędu celnego w porcie Guayaquil (Ekwador). Canoe znajduje się teraz u Kariny, którą podróżnicy poznali przez Ambasadora Ekwadoru w Polsce.

Sama Karina jest ciekawą osobą… Jej chłopak, Indianin przez 11 miesięcy szedł przez dżunglę z Ekwadoru do Brazylii. To ich projekt. My będziemy płynąć w podobnych klimatach.

W prawdzie canoe jest już na trasie do Quito, ale jeszcze czeka nas dodatkowa odprawa celna w porcie lotniczym w Quito. Port w Guayaquil niestety nie mógł wydać pozwolenia na opuszczenie przez łódkę urzędu. Procedura celna musi być przeprowadzona raz jeszcze. Tym razem podobno ma być mniej skomplikowana – opowiada Marcin Gienieczko.

Juto razem z Łukaszem Czeszumskim podróżnicy wyruszają do Quito i razem z chłopakiem zamierzają spakować cały sprzęt (benzynę, żywność itp.) i wyruszyć. Wszystko byłoby OK, tylko nie wiemy ani, o której mamy przyjechać, ani jakie dodatkowe dokumenty mamy ze sobą mieć. Podobno bez pieczątki łódka nie może opuścić wód terytorialnych Napo po stronie Ekwadoru – martwi się podróżnik. Co prawda granica znajduje się w dżungli, gdzie jest parę chatek. Brak pieczątek i odpowiednich pozwoleń może stworzyć dodatkowe problemy, a na zatrzymanie w canoe nie możemy sobie czasowo pozwolić – dodaje Marcin.

Doświadczenie Łukasza Czeszumskiego, który wałęsał się po dżungli i wielu krajach Ameryki Południowej wskazuje, że samotne chatki w dżungli nie będą przydatne. Potrzebne jest tylko pozwolenie na wyjazd z Ekwadoru, by napierać dalej – dodaje Marcin Gienieczko. Gdy płynąłem wzdłuż wybrzeża Półwyspu Kolskiego także nie otrzymałem zgody na spływ, bo nie posiadałem odpowiednich pozwoleń. Popłynąłem. Udało się. – wspomina podróżnik.

Teraz nie chciałbym ryzykować. Jutro spróbujemy zdobyć odpowiednie kwity, by mieć święty spokój, ale jeśli nikt nie udzieli nam pomocy, nie uda się zdobyć potrzebnych pieczątek zabieramy łódź i jedziemy na Rio Napo. Szkoda czasu. Od soboty 9 sierpnia zamierzamy nabijać kilometry na rzece. Podobno na Rio Napo jest sporo kajmanów. Prawdziwej przygody nigdy się nie zaplanuje, a jeśli się nie ryzykuje to nie zrobi się żadnego kroku na przód. Jakbyśmy utknęli w biurokratycznej machnie to cała ekspedycja stała by pod znakiem zapytania, czasu mamy za mało by tracić go na zdobywanie kolejnych pieczątek. 25 sierpnia rozpoczynam szkolenie w dżungli, do tego czasu Rio Napo i 80 kilometrów Amazonki pod prąd musi być pokonane. Wolę zabrać sprzęt i szukać rozwiązań w dziczy. Czas zatańczyć z wiatrem! – opowiada o najbliższych planach Marcin Gienieczko.

sponsorzy_amazon_2