Krzysztof Przybył: Sportowe efekty promocji

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

Sportowe sukcesy uskrzydlają Polaków. Jesteśmy mistrzami świata w piłce siatkowej mężczyzn, pierwszy raz w historii nasza futbolowa reprezentacja pokonała – i to w jakim stylu! – reprezentację Niemiec, dodajmy obecnych mistrzów świata. Nieźle wychodzi nam również organizacja wielkich sportowych wydarzeń, czego namacalnym dowodem są nie tylko wspomniane mistrzostwa siatkarskie, ale także EURO 2012, a także tegoroczne lekkoatletyczne Halowe Mistrzostwa Świata.

 

Polskie miasta starają się o organizację wielkich i prestiżowych wydarzeń, co nie zawsze spotyka się wyłącznie z wyrazami poparcia. Zabiegi wokół aplikacji Krakowa do organizacji zimowej olimpiady w 2022 r. skończyły się w atmosferze skandalu, czego winni są, co tu dużo ukrywać, politycy. W dodatku ostateczny cios zadali sami Krakowianie, wypowiadając się w referendum przeciwko pomysłowi.

Okazuje się, że z tym sportem sprawa wcale nie jest tak prosta, jak by się mogło wydawać, patrząc na szczelnie zapełnione trybuny na stadionach i w halach. Podziwiamy mistrzów olimpijskich: Kamila Stocha, Justynę Kowalczyk czy Zbigniewa Bródkę, a także Mariusza Wlazłego z siatkarską reprezentacją kraju jako mistrzami świata. Do tego dochodzi król gór Tour de France i zwycięzca Tour de Pologne Rafał Majka oraz Michał Kwiatkowski, mistrz świata w kolarstwie. Można zaryzykować twierdzenie, że rok 2014 stał się rokiem gigantów polskiego sportu.
Polacy są dumni z sukcesów sportowców, ale także mają swoją opinię na temat ujemnych stron organizacji wielkich wydarzeń. Miliony euro przeznaczane na takie projekty z wiecznie pustych kas metropolii mogłyby, zdaniem wielu, trafić na potrzebniejsze cele. Dodajmy do tego utrudnienia komunikacyjne i fakt, że nie umiemy w prosty sposób przełożyć organizacji mistrzostw na korzyści dla lokalnych społeczności. Efekty wizerunkowe organizacji takich imprez są niezaprzeczalne. Ale czy da się zmierzyć ten efekt w bardziej bezpośredni sposób? Czy na bazie dotychczasowych doświadczeń jesteśmy w stanie określić efekty przyszłych wydarzeń?

Rezultatów sportowych wydarzeń nie da się oszacować prostymi, opartymi na ekonomii kalkulacjami: wydaliśmy tyle i tyle, to za rok zarobimy na tym tyle i tyle. Tak samo, jak nakłady na public relations nie przekładają się w prosty sposób na sprzedaż produktów bądź usług – a jednak żadna szanująca się firma nie uzna, że są one zbędne. Efektu promocji kraju, jaki uzyskali nasi sportowcy, nie sposób porównać z żadnymi innymi akcjami propagandowymi. Czy więc pieniądze na promocję powinny być przesuwane z pokazywania spotów krajoznawczych, regionalnych na sportowców i wydarzenia sportowe? Wszak w ostatnich latach w czołówce najchętniej oglądanych w telewizji programów są właśnie transmisje sportowe. Nie chodzi tu bynajmniej o propagandę sukcesu, bo jest oczywiste, z jakimi problemami zmaga się nasz sport, jak bardzo w wielu obszarach brakuje pieniędzy.

Sukcesy w polskim sporcie to efekt trudnej i długiej drogi, jaką przeszedł po transformacji ustrojowej cały kraj. Polska musiała dojrzeć i tak samo musiał dojrzeć polski sport. Może jednak taki rok będzie stanowić przełom? A to wszystko wpłynie na wzrost zainteresowania sportem przez Polaków…

W każdym razie już czas na podsumowanie wizerunkowych korzyści dla Polski płynących z organizacji wielkich wydarzeń ostatnich lat. Niech urzędnicy pokażą, czy wykorzystali wielką szansę na przyciągnięcie turystów, inwestorów, czy na rozwój miast. Kampania przed wyborami samorządowymi to wymarzona okazja, by ich o to zapytać!

Źródło: http://krzysztofprzybyl.natemat.pl