Krzysztof Przybył: Don Kichoty są wśród nas

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

Jak na razie Polska mocno broni się przed pomysłami, aby energetykę węglową odesłać do lamusa. Oczywiście za ekologicznymi argumentami stoją konkretne interesy: Francja rada by nam zaoferować swoją technologię jądrową, niemieckie firmy pospieszą z rozwiązaniami z zakresu fotowoltaiki. Niemniej rozwój silnego sektora energii odnawialnej jest zadaniem, przed którym nasz kraj nie może i nie powinien się uchylać. Okazuje się jednak, że w oczach niektórych nawet najwyższe stężenie CO2 jest niczym w porównaniu z zagrożeniami, jakie stwarzają zgoła niewinne farmy wiatrowe. Największa partia opozycyjna szykuje się – dosłownie i w przenośni– do walki z wiatrakami. Oczywiście, wszystkiego można zakazać, tylko pozostaje odpowiedzieć na pytanie: jeżeli nie wiatraki, to co? – możemy przeczytać w najnowszym wpisie na blogu Krzysztofa Przybyła – prezesa Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.

Prezes Prawa i Sprawiedliwości na niedawnej konwencji programowej określił elektrownie wiatrowe „przekleństwem polskiej wsi”. Oznacza to, że PiS na pewno nie wycofa się z radykalnych pomysłów, dotyczących ograniczeń w inwestycjach z tej dziedziny OZE. A te ograniczenia w planach polityków PiS są na tyle poważne, że w praktyce czynią inwestycje w farmy wiatrowe pozbawionymi sensu. Już sam postulat, by wiatraki mogły być budowane w odległości nie mniejszej, niż trzy kilometry od najbliższych zabudowań, pozbawia sensu przedsięwzięcia z tego obszaru. Wyliczanie reszty ograniczeń można sobie darować, w myśl słynnej anegdoty o Napoleonie: „Dlaczego nie strzelaliście z armat na moją cześć? Sir, są trzy powody – po pierwsze, nie mamy armat…”.

Słusznie wytyka się radykalnym ekologom, że zamknięcie dyskusji o energetyce węglowej krzykiem: „węgiel zabija”, jest niepoważne i szkodliwe. Tak samo nie można zamykać dyskusji o OZE hasłem: „wiatraki są dobre”. Debata powinna mieć jednak jakąś merytoryczną oś, a w jej trakcie winny pojawić się konkretne racje obu stron. A w tej dyskusji jest wszystko – wielkie emocje, mała i wielka polityka, czarne wizje – wszystko poza wymianą rzeczowych, popartych faktami argumentów.

Więcej: krzysztofprzybyl.natemat.pl