Koncertowa polityka

Byłem na koncertach wybitnie utalentowanego amerykańskiego pianisty Thomasa Nickella. Rozmawiałem z nim i z osobami mu towarzyszącymi. Po czym naszła mnie refleksja że to, czego nam brakuje, a szczególnie naszym politykom, to profesjonalizmu.

Thomas Nickell ma za sobą recitale na trzech kontynentach i dziesięciokrotne występy w nowojorskiej Carnegie Hall, zaś ludzie z artystycznym autorytetem określają go mianem „geniusza”. Nawet u powściągliwych Japończyków wywołał entuzjazm.

Do Polski przyleciał po raz pierwszy, za to wystąpił dwukrotnie. Najpierw w warszawskim hotelu Bristol, następnie w Somiance, w uroczym dworze państwa Pawła i Oli Esse, którzy walnie przyczynili się do zorganizowania recitali w naszym kraju. Poza Polską, trasa koncertowa objęła kościół Chiesa di Santa Maria di Portonovo we włoskiej Ankonie, Circolo Ufficiali dell’Esercito w Bolonii, wenecki Palazzo Cavagnis, gdzie kiedyś grał sam Mozart, oraz madrycki festiwal Music Above the Park.

W Bristolu i w Dworze Somianka Thomas Nickell wykonał utwory Chopina, Beethovena, Lista, Wagnera i Bacha oraz jeden własnego autorstwa. Jest też bowiem kompozytorem. Przy czym w dworze państwa Esse towarzyszyła mu orkiestra Simfonia Viva pod batutą znakomitego maestro Tomasza Radziwonowicza. I co tu dużo mówić – warto było posłuchać.

Ktoś jednak zapyta, co mają koncerty amerykańskiego pianisty do naszego, a szczególnie naszych polityków, profesjonalizmu? Otóż trzeba w tym miejscu dodać, że pan Thomas Nickell, artysta Steinwaya, liczy sobie dopiero 16 lat i jest miłym, skromnym, szczupłym chłopakiem z Nowego Jorku.

Jak to możliwe, że nawet wybitnie utalentowany chłopak koncertuje po świecie? Jest możliwe, bo Nickell dostał się po skrzydła Fundacji Aleksander & Buono. I tu się ujawnia profesjonalizm. Fundacja cztery razy w roku w różnych częściach świata organizuje konkursy, podczas których wyławia najbardziej utalentowanych młodych muzyków i śpiewaków. Następnie kieruje pierwszymi krokami w karierze oraz kształci, ale nie tylko artystycznie lecz – uwaga – również biznesowo. Uczy negocjowania i analizowania kontraktów, tłumaczy jak mądrze zawiadywać pieniędzmi, jak poruszać się w świecie muzycznego biznesu.

Panowie Barry Aleksander i Cosmo Buono z Fundacji opowiadali mi, że dbają też o jak najbardziej wszechstronny rozwój młodych artystów, którzy powinni mieć czas na rozwijanie innych zainteresowań i normalne, pozaartystyczne życie. Bo praktyka wykazuje, że wpływa to na głębsze, dojrzalsze interpretowanie utworów. Kładą też silny nacisk na zachowanie równowagi psychicznej młodych ludzi, którym tłumaczą, że „nie są muzyką, tylko wykonawcami muzyki”. I że kariera zawsze może ulec załamaniu, choćby z powodów losowych, więc nie mogą jej utożsamiać z życiem.

I tu warto przejść na nasze podwórko. Jak w Polsce wyławia się i kształtuje młode talenty artystyczne, tego nie wiem. Wiem za to, że talenty polityczne wyławia się w sposób odmienny. Schemat jest następujący: Młody człowiek czujący pociąg do polityki zapisuje się do partyjnej młodzieżówki. Jeżeli jest dostatecznie sprytny, zostaje asystentem Ważnego Polityka. Nosi za nim teczkę i znosi plotki. Zostaje zaufanym człowiekiem. Ważny Polityk, budując swoje wpływy, wtyka młodego zaufanego do jakiegoś urzędu, do rady nadzorczej, do biura poselskiego, przepycha do lokalnego samorządu.

Potem młody człowiek sam usiłuje zostać Ważnym Politykiem, co ułatwia mu edukacja w sprawach partyjnych układów, przepychanek i orientowania się, komu posmarować wazeliną a komu nóżkę dyskretnie podłożyć. Wiedza o ekonomii, historii, socjologii i innych głupotach nie jest konieczna. Można mylić Powstanie Warszawskie ze stanem wojennym albo Krzywą Laffera z wieżą Eiffla, nie szkodzi, bo nie o to chodzi.

Oczywiście ten schemat nie obowiązuje wszystkich młodych działaczy, jednak da się zauważyć, że nasza klasa polityczna nasiąknięta jest ludźmi w różnym wieku nieumiejącymi analizować informacji, a nawet nie wiedzącymi, jakich informacji potrzebują. Toteż co jakiś czas słychać głosy pełne zdumienia, że durne społeczeństwo znów zagłosowało inaczej, niż oczekiwano. Są to głosy pełne strachu, bo jak się od wczesnej młodości obraca tylko wokół polityki i niczego więcej, to niczego więcej poza polityką nie ma.

Prawie nie ma u nas profesjonalnych partyjnych think tanków ani szkół młodych liderów, dbających o profesjonalne, holistyczne przygotowanie. Dlatego sprawowania władzy politycy uczą się dopiero po zdobyciu mandatów w samorządach czy w parlamencie. To tak, jakby uliczny mistrz grania na pile uczył się Wagnera, przypadkowo znalazłszy się na scenie Carnegie Hall.

Źródło: http://boguslaw.mazur.mobile.salon24.pl/655259,koncertowa-polityka