Cisza przy szlabanach

Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”

Jednym z największych błędów, które może popełnić rząd, to złożyć obietnicę, a potem się z niej wycofać pod mało przekonującym pretekstem. Rząd nie ma tej komfortowej sytuacji, jaką mogą rozkoszować się opozycyjne partie. Nie może przyrzec obywatelom gruszek na wierzbie, a potem mrugnąć okiem, że kampania wyborcza ma wszak swoje prawa. Tutaj jak w anegdocie o szlachcicu i królu Janie III Sobieskim – słowo się rzekło, kobyłka u płota… Trudno więc zrozumieć logikę wycofywania się z projektów likwidujących korki u wjazdów na autostrady na kilka miesięcy przed wyborami. Tym bardziej, że na takie usprawnienie czekają tysiące kierowców – konkluduje Krzysztof Przybył, prezes Fundacji Polskiego Godła Promocyjnego „Teraz Polska”.
Przypomnę: mniej więcej rok temu premier Donald Tusk i ówczesna minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska zaakceptowali pomysł „uwolnienia autostrad”. Zamiast archaicznych szlabanów i płacenia przez kierowców aut osobowych przy wjazdach na autostrady, miał zostać wprowadzony nowoczesny, elektroniczny system poboru opłat. Korzyści z takiej małej rewolucji byłyby oczywiste: mniej zszarganych nerwów tych, którzy tkwią w wielkich korkach przy wjazdach na trasy, mniejsze ich straty finansowe, a poza tym większe oszczędności dla państwa. Poczynając od tego, że nie trzeba budować placów poboru opłat na nowych autostradach, a skończywszy na samych kosztach funkcjonowania systemu. Niezależnie, czy byłby on oparty o istniejącą infrastrukturę systemu poboru opłat od aut ciężarowych viaTOLL, czy przyjęto by inny model – finalnie nowe rozwiązanie dawałoby duże korzyści.

Pani minister Bieńkowska poleciła nawet wstrzymać budowę placów poboru opłat na nowobudowanych arteriach, a GDDKiA wspominała, że szlabany mogłyby zniknąć już w 2016 roku. Trzeba przyznać, że nawet posłowie opozycji zgadzali się, że zmiany są potrzebne. Pomysł – jednym słowem – trafny, z grona tych, które można efektywnie wykorzystać również na gruncie PR-owskim.

Kilka miesięcy temu temat zamieciono pod dywan. Ostatnio zaś media – Polska the Times i Telewizja Polska – doniosły, że żadnego uwolnienia autostrad nie będzie. Ani w przyszłym roku, ani w latach następnych. Powód? Trzeba by zmienić przepisy, przebrnąć przez różnorakie formalności. Za dużo papierkowej roboty. Niech Polacy tkwią w korkach i złorzeczą. Trudno.
A złorzeczyć będą. Za pasem Wielkanoc i pierwsza fala wielkich podróży i problemów na autostradach. Potem majowy długi weekend, a apogeum należy się spodziewać w wakacje. Zwolennicy spiskowych teorii mogliby przypuszczać, że urzędnicy odpowiedzialni za drogi to perfekcyjni agenci opozycji. Ten temat na pewno bowiem zostanie wykorzystany w wyborczych starciach i rządzącemu obozowi będzie trudno się wiarygodnie wytłumaczyć. Skoro jeszcze rok temu dało się zrobić, a teraz jest to ponoć niemożliwe, to cóż się takiego w międzyczasie stało? Konieczność zmian w prawie? Wolne żarty! Polskie Dzienniki Ustaw z roku na rok są coraz grubsze i trudno uwierzyć, że nagle nasi decydenci postanowili ograniczyć ustawodawczą twórczość. A wszak w tym przypadku chodzi nie o wzmacnianie urzędów, ale o korzyści dla obywateli.

Mam jeszcze niewielką nadzieję, że Ministerstwo Infrastruktury albo Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad stanowczo zdementuje medialne doniesienia i dowiemy się, że prace nad likwidacją autostradowych szlabanów trwają. Na razie jednak ze strony urzędników tylko głuche milczenie…