500 plus – wreszcie jakaś refleksja

 Minister rodziny i pracy Elżbieta Rafalska poinformowała w TVP Info, że jej resorcie trwają prace nad udoskonaleniem tego, co już funkcjonuje. Chodzi o program 500 plus na dziecko. – Mamy takie informacje, że w niektórych gminach, nielicznych, nawet 70 czy 80 procent dzieci pobiera świadczenie. Chcemy sprawdzić, czy jest tak szeroka skala szarej strefy, czy takie głębokie ubóstwo. Po co sprawdzać oczywistą oczywistość. Nie chcę być zarozumiały, ale już dawno temu napisałem na tych łamach proroczy tekst: Kreowanie szarej strefy – przypomina Jerzy Wysocki.

Mechanizm jest prosty jak konstrukcja cepa. Samotna matka, pracownica z jednym dzieckiem rezygnuje z etatu lub fikcyjnie redukuje go do 1/4. Reszta, w banknotach NBP, do ręki i poza zasięgiem kamer, czyli np. w toalecie. Samotna matka zyskuje kryterium dochodowe uprawniające do 500 plus. Pracodawca nie odprowadza bądź mocno redukuje obowiązkową daninę na świadczenia socjalne za pracownika. Nie sądzę, żeby uzgodnienia odbywały się z użyciem takiej terminologii ekonomicznej, ale to po angielsku klasyczne win-win, czyli rozwiązanie problemu czy biznes, gdzie wszyscy wygrywają.

W naszej socjalnej gospodarce jak ktoś wygrywa, to ktoś musi przegrać. W tym przypadku budżet państwa, wypłacający 500 plus, zarabiającym nieźle na szaro czy czarno, kobietom. Budżet coraz bardziej zadłużonego państwa przegrywa, czyli my wszyscy i kolejne pokolenia, które ten dług będą spłacać. Kobieta, pracownica, matka jednego dziecka, wcześniej nie myślała że lepiej pracować na czarno, kryteria programu 500 plus zadziałały edukacyjnie. Absurd. Bezrefleksyjne wprowadzenie obietnicy wyborczej, niezależnie co o projekcie sądzimy. Dobrze, że w ministerstwie przyszedł czas na refleksję.

Pani minister słusznie podejrzewa, że niektórych regionach, to nie ubóstwo, lecz właśnie szara strefa i typowe kombinowanie powoduje zadziwiająco dużą liczbę świadczeniobiorców. W Warszawie, na co drugim sklepie i knajpce na stałe wisi tabliczka o wymownej treści: przyjmę pracownika. Ostatecznie przyjmują… przybysza z Ukrainy. I słusznie. Wolę uroczą, życzliwą i szczęśliwą, że ma pracę, kelnerkę z Doniecka niż wściekłą Polkę, że musi pracować za 2-4 tysiące, sfrustrowaną, że nie wyjechała do USA i nie poznała jakiegoś tam Donalda Trumpa lub chociażby właściciela fabryki gwoździ z podwarszawskich Łomianek, potentata i celebrytę w regionie.

Prawie żadna samotna matka w Warszawie nie spełnia kryterium dochodowego: 800 zł miesięcznie. Proszę sprawdzić jakie są stawki za sprzątanie w prywatnych domach czy za opiekę nad dzieckiem. W obu tych profesjach trudno znaleźć właściwą osobę poniżej 15-20 zł za godzinę. Tak, pani minister; są gminy gdzie jest ubóstwo i są tam dzieci, którym można/ trzeba pomóc i to kwotą wyższą niż 500 zł. Na tym polegają idee solidaryzmu i sprawiedliwości społecznej, do których Pani partia usilnie nawiązuje. Inna sprawa, czy słusznie.

I jeszcze jedno. W ramach zapowiadanego „udoskonalania” (czytaj: eliminacji absurdów), proponuję rewizję świadczeń na drugie i kolejne dzieci, gdzie nie obowiązuje kryterium dochodowe. Pamiętacie dziwne apele czołowych polityków PiS, że zamożni powinni zrezygnować? Pamiętacie pokrętne wypowiedzi posłów, że decyzja jest w gestii… żony. Znani mi zamożni przedsiębiorcy raczej nie pobierają tego świadczenia. Powody bynajmniej nie natury ideowej czy etycznej. Prozaiczne: papierków im się chciało wypełnić i zanieść. Wolą zajmować się biznesem, z którego podatki idą na… 500 plus.

Źródło: https://www.wprost.pl/blogi/jerzy-wysocki/10040798/500-plus-wreszcie-jakas-refleksja.html